tag:blogger.com,1999:blog-46557000159683293492024-03-05T18:53:56.872+01:00Mama i żona - bajeczny światAnonymoushttp://www.blogger.com/profile/08133815830139965835noreply@blogger.comBlogger77125tag:blogger.com,1999:blog-4655700015968329349.post-5897249710298724722017-12-14T10:19:00.001+01:002017-12-14T10:19:12.029+01:00Jedna z najgorszych rzeczy, jakie robimy swoim dzieciomPróbuję się jakoś względnie ogarnąć, chociaż ciężko to idzie przy chorych dzieciakach i przeprowadzce tuż przed świętami. Zawsze dom był już świątecznie ozdobiony i czekał jedynie na choinkę, w tym roku mamy ogólną demolkę i o konkretnych świątecznych zakupach na razie zapominamy.<br />
Po krótkim wprowadzeniu dzisiaj nie o tym, bo jakoś nastrój jeszcze nie nadszedł. Dzisiaj o tym, co czasem nieświadomie robimy swoim dzieciakom. Często przychodzi to bezwiednie, często wydaje nam się, że robimy to w dobrej wierze, a czasem ktoś robi to za nas, tak czy inaczej to jeden z najgorszych błędów jakie mamy na sumieniu. Niestety muszę się przyznać, że i mnie nie jest on obcy.<br />
Co takiego strasznego robimy? Porównujemy. Teoretycznie wiadomo, że każde dziecko jest inne i rozwija się w swoim tempie. Niestety w praktyce ciągle stawiamy na szali własne pociechy z innymi w podobnym wieku. Zaczyna się od "nie noś go, ja swojego nie noszę i zobacz jaki grzeczny". Później bo ten śpi tyle, a ten tyle, ten mówi zdaniami w siedmiu językach, a ten jedynie "mama, tata, baba", "mój chodził, jak miał 8 miesięcy, a twój 18? coś źle robiłaś". Następnie przechodzimy do postępów w nauce, a niektórym zostaje tak, aż do czasu: "bo mój to ma już dziewczynę" i dłużej.<br />
Mając dwóch cudownych synów często łapię się na tym, że porównuję ich, jak to było gdy starszy był na konkretnym etapie. Szczerze i z serca mogę powiedzieć, że łatwiej się żyje unikając porównań. Należy poświęcić dziecku tyle czasu ile potrzebuje, niezależnie od tego, że inne dziecko nauczy się konkretnej rzeczy o połowę szybciej, czy, że inne niemowlę cudownie zaśnie w łóżeczku podczas, gdy nasze potrzebuje "wiszenia na cycu", ewentualnie noszenia i przytulania. Nauczyłam się, że to wszystko procentuje, chociaż przyznaję, że i u mnie z cierpliwością jest różnie.<br />
Co powinniśmy zrobić? Nie porównywać i nie narzekać, że mamy ciężej. Nasze dzieci warte są wszystkiego, nie zależnie od tego ile musimy poświęcić im czasu, cierpliwości i serca, by przejść z nimi w kolejny etap życia.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEipJPl7-9F_nbWHhzHfLpeO_H5Z_TQcXbuYmkw8iRZxFA3Cg4DhMdyaUWhrRNZGnHzlfbOVCzkdUDFO_iQggawzJRYmjpKW2XudYehPkGF7FbELc9Xrv41Dg_GfJbnq8M3tUBIYAuMya6y9/s1600/guillaume-de-germain-303020.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1068" data-original-width="1600" height="213" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEipJPl7-9F_nbWHhzHfLpeO_H5Z_TQcXbuYmkw8iRZxFA3Cg4DhMdyaUWhrRNZGnHzlfbOVCzkdUDFO_iQggawzJRYmjpKW2XudYehPkGF7FbELc9Xrv41Dg_GfJbnq8M3tUBIYAuMya6y9/s320/guillaume-de-germain-303020.jpg" width="320" /></a></div>
<br />Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/08133815830139965835noreply@blogger.com14tag:blogger.com,1999:blog-4655700015968329349.post-30089018303576583242017-11-11T16:32:00.002+01:002017-11-11T16:32:45.857+01:00Bajka o Gderliwej i Bałaganiarzu Był sobie chłopak, który zawsze miał to, co chciał. Nie zawsze przychodziło mu to z łatwością, ale był na tyle bezpośredni i pracowity, że przy większym, czy mniejszym wysiłku zwykle odnosił sukcesy.<br />
Była sobie dziewczyna, która nigdy nie wiedziała czego chce i zawsze oglądała się za siebie. Mimo, że ta dziewczyna nie narzekała na samotność, czy brak powodzenia, to zawsze była nie do końca szczęśliwa, bo osiągała to o czym marzyła, to to, co minione wydawało się lepsze.<br />
Skrzyżowały się razu pewnego drogi dziewczyny i chłopaka, tyle, że to, co osiągalne wcale dziewczyny nie zainteresowało, za to chłopaka ta obojętność wręcz przeciwnie. Nie było fajerwerków i motyli w brzuchu, a wszystko rozeszło się po kościach. Aż razu pewnego dwa lata później znów się spotkali, ale zupełnie inni, po wielu doświadczeniach i tym razem połączyła ich burzliwa kłótnia.<br />
Kilka miesięcy spotkań, pocałunków, planów, aż w końcu piękny ślub.<br />
To nie koniec. Od tego pięknego dnia mija osiem lat. W bajce pojawiło się dwoje wspaniałych dzieciaków. Teraz ona zbiera porozrzucane zabawki, gotuje obiady, czasem przyjmowane przez brygadę bez entuzjazmu. W wolnych chwilach gdera. Nie zawsze jest o co, ale zawsze warto, bo przecież faceci podobno "kochają zołzy". On bałagani, notorycznie się spóźnia i nawet zostawia czasem brudne skarpetki gdzieś na podłodze. Gorzej, kiedy zapomina zapłacić jakiegoś rachunku, bo i tak bywa, co szybko, po małej kłótni, takiej bez bicia wałkiem po głowie nadrabia.<br />
Nie wiem do końca jak on, choć wiele na to wskazuje, że podobnie, natomiast ona nie wyobraża sobie świąt bez niego. Marzy o choince, ciepłej herbacie, ale tej wypijanej u niego na kolanach. Czasem napisze wiadomość z planem na wieczór i lubi te dziecinne smsy "Kocham Cię" przychodzące kilka razy w tygodniu. Przytulić przed praniem jego sweter i napawać się zapachem, lubi powspominać i pomarzyć o przyszłości.<br />
Chciałoby się dodać i "żyli długo i szczęśliwie", ale jak będzie to czas pokaże.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhadZU_4gFsQfzCygehImjdQLk5Tn1bZZN6eURaVx0RiIPj5vmPXSGPlvvQebdtrNaYPtgRysY2lxKC47OWuqpUNolfaxScpWS4Ni69hkINnDKiRx-sbgMehwYFVU2RKATLxEMTx41uVLFT/s1600/andrew-welch-229150.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1067" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhadZU_4gFsQfzCygehImjdQLk5Tn1bZZN6eURaVx0RiIPj5vmPXSGPlvvQebdtrNaYPtgRysY2lxKC47OWuqpUNolfaxScpWS4Ni69hkINnDKiRx-sbgMehwYFVU2RKATLxEMTx41uVLFT/s400/andrew-welch-229150.jpg" width="266" /></a></div>
<br />Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/08133815830139965835noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-4655700015968329349.post-6154198609761334752017-10-25T16:02:00.001+02:002017-10-25T16:02:36.770+02:00Jestem nikim bo nie mogę urodzić dzieckaWczoraj, na pewnej grupie wzrok padł na post, który przywrócił wszystkie wspomnienia. Gorzkie, z jednej strony takie, które chciałoby się wyrzucić z pamięci, a z drugiej sprawiające, że nawet w te gorsze dni jest siła by podnieść się z kolan i iść dalej z myślą - 'przecież mam dla kogo".<br />
Pamiętam ten dzień. To było prawie osiem lat temu, a jakby wczoraj. Zwykły dzień z milionem planów. Nagle wszystko prysło. Krew, ból. A najgorszy ból, wcale nie ten fizyczny. Wszystko przez trzy słowa "serduszko nie bije".<br />
Dziś wiem więcej, dziś znam masę dziewczyn, które przeżyły to samo. Tamtego dnia miałam 20 lat i przez moment do głowy mi nie przyszło, że coś może być nie tak. Aż nagle świat runął bez ostrzeżenia zostawiając mnie z pytaniem: "dlaczego ja?"<br />
Nie znałam nikogo, kto przeżyłby to samo. Leżałam na sali, gdzie obok dwie dziewczyny głaskały okazałe brzuszki i słuchały tętna maluchów. To strasznie samolubne, bo im należało się masę szczęścia tak samo, jak i mnie, ale ja miałam męża, który czekał, cieszył się tak samo jak ja, a one były same, żadnej nawet razu nie odwiedził partner i w głowie kłębiły mi się myśli, że ja planowałam, chciałam, czemu to na mnie padło.<br />
Później było tylko gorzej. Czułam się nikim. Skoro nazwijmy to patologia mnoży się na potęgę, to ja jestem gorsza nie mogąc donosić i urodzić upragnionego dziecka. Nie raz i nie dwa prosiłam męża, żeby mnie zostawił i znalazł kogoś, kto bez problemu da mu dziecko. Ogromnym pocieszeniem było to, że jako jedyny rozumiał i czuł tę rozpacz i żal. Przytulał, tłumaczył, czekał.<br />
Niezliczoną ilość razy słyszałam, że nic takiego się nie stało i będzie kolejne. Chyba nic mnie tak nie dołowało jak te słowa. Jak to nic się nie stało? Ten kto przeżył to samo wie, rozumie, że nie wiele jest gorszych niż ten tekstów.<br />
Przyszedł czas, że w koło siedziałam na łóżku i oglądałam płytę z naszego ślubu. To była taka dłoń, której trzymał się tonący. Jednak coś mam. Mam kogoś na kogo mogę liczyć. Kogoś kto przeżył to samo co ja. Pozbieramy się, podniesiemy i będziemy silniejsi. Udało się. Po dwóch miesiącach wstałam z kolan. Po pół roku zobaczyłam dwie kreski na teście. Upragnione, wyczekane. Przez dziewięć miesięcy liczyłam nerwowo każdy dzień i czytałam jak zwiększają się jego szanse. Z duchem na ramieniu chodziłam na każdą wizytę. Z niewypowiedzianym lękiem sprawdzałam bieliznę mając nadzieję, że nie pojawi się kolejna plama krwi. Udało się. Syn urodził się nawet po terminie mimo ciąży zagrożonej.<br />
Życzę każdej kobiecie realnego wsparcia w takich chwilach. A tym, którzy próbują nieudolnie pocieszać radzę by lepiej nie robili tego wcale. Wystarczy przytulić. To często lepsze niż tysiąc słów.<br />
<br />
<img src="https://images.unsplash.com/photo-1422544834386-d121ef7c6ea8?dpr=1&auto=format&fit=crop&w=1000&q=80&cs=tinysrgb&ixid=dW5zcGxhc2guY29tOzs7Ozs%3D" />Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/08133815830139965835noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-4655700015968329349.post-81562802024663298432017-10-15T13:52:00.000+02:002017-10-15T13:52:14.421+02:00Karmienie piersią - ta wiedza może Ci się przydać Zaczynając przygodę z karmieniem piersią miałam w głowie totalny mętlik, a jednocześnie i chyba raczej niestety, że jest to coś oczywistego i że na pewno będę karmić naturalnie. Ten tekst piszę będąc daleko od tamtego momentu. Z perspektywy prawie 7 lat i masy doświadczeń rzucę kilka swoich przemyśleń i być może komuś tym samym pomogę.<br />
<br />
<ol>
<li>Karmienie piersią nie jest niczym oczywistym. Takie podejście, a następnie nagłe zderzenie z realiami sprawia, że nie mamy na nie siły. Ból, brak albo nawał pokarmu, niechęć malucha względem piersi potrafią skutecznie zniechęcić do karmienia naturalnego. Nie zawsze przychodzi ono od tak, często jest obkupione ogromem pracy.</li>
<li>Presja otoczenia. Wszędzie słyszymy o tym, jak cudowne i zbawcze jest karmienie piersią i że jest jedynym możliwym wyjściem. Gucio prawda. Karmienie piersią jest zdrowe dla dziecka, dodaje odporności, zacieśnia więź, plusów jest masa. Natomiast dziecku mimo wszystko potrzebna jest szczęśliwa matka, która spełnia się w macierzyństwie, a nie ryczy w poduszkę i dostaje deprechy, bo nie wychodzi jej karmienie.</li>
<li>Masz za małe cycki - tam nie ma mleka. Słyszał ktoś może? Ja byłam świadkiem takiego tekstu. Nie za wiele ma to do rzeczy - można mieć wielkie balony i walczyć o kroplę mleka podobnie jak być deską, której od początku wystarcza do wykarmienia malucha.</li>
<li>Dziecko nie chce piersi. Niestety tak też się może zdarzyć i nie zawsze uda się to przeskoczyć. Mimo walki, wspomagaczy w postaci np "kapturków" itd w końcu może nam zabraknąć siły. </li>
<li>Matka nie może głodować. Udało się karmić naturalnie? Gratulacje i zaczynają się kolejne schody, bo co chwila słyszymy "tego nie jedz, tego nie wolno". Szczerze dużo ma to wspólnego z faktem krótkiego karmienia pierwszego syna, gdzie chudłam w zastraszającym tempie. Przy drugim dziecku jadłam raczej zdrowo, chociaż i frytki przyszły w niedługim czasie, natomiast jadłam prawie wszystko - dziecko było spokojne, ładnie spało itd.</li>
<li>Głodny dzieciak. Poza skrajnymi przypadkami matka wytworzy tyle pokarmu aby wykarmić soje dziecko. Niestety czasem trzeba pocierpieć i na przykład przystawiać co 15 minut żeby nakręcić laktację. Jeśli dziecko ładnie przybiera na wadze nie dajmy się zwariować i wciskać kitów, że pokarm matki nie wystarcza i maluch jest głodny.</li>
<li>Daj mu schabowego! Przesadziłam? Wiem, ale poczekajmy na odpowiedni moment, kiedy dziecko jest gotowe na wprowadzenie innych pokarmów niż mleko matki. Co rusz gdzieś słyszałam, że mój pięciomiesięczny syn powinien już spróbować masy rzeczy, a nie wisieć na moim cycku. Sory, ja wiem najlepiej kiedy potrzeba mu czegoś innego.</li>
<li>Na koniec nieco kontrowersji, bo tu już pewnie multum matek karmiących się ze mną nie zgodzi. Nie mniej jednak uważam, ze jeśli matka chce szybko wrócić do pracy to w jej interesie byłoby aby maluch znał i pierś i butelkę, w której możemy podać odciągnięty pokarm. U nas tak nie było, kiedy nastąpił ogromny kryzys i chciałam podać butlę (syn miał jakieś 7 miesięcy) nie było takiej opcji, nie chciał także mojego mleka z butli. Oczywiście jadł już z łyżeczki. Jeden plus jest taki, że nigdy nie korzystał ze smoczka, a wszelkie picie od początku wypijał ze szklanki. </li>
</ol>
<br /><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgTym415OraTxGrOPLCgjdJ-wtn846bnVHOhl353BAzVq7xgv42pXMe3ohEmkumYThs1BWNTbB38BphzIzWCeePEMe-nYIbLPOVwhyahYjNh_dNaAHWFwVww4MLR7U2DFgNWx5QxduqGhAX/s1600/photo-1501714869488-1e3e64b423d1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="701" data-original-width="1050" height="425" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgTym415OraTxGrOPLCgjdJ-wtn846bnVHOhl353BAzVq7xgv42pXMe3ohEmkumYThs1BWNTbB38BphzIzWCeePEMe-nYIbLPOVwhyahYjNh_dNaAHWFwVww4MLR7U2DFgNWx5QxduqGhAX/s640/photo-1501714869488-1e3e64b423d1.jpg" width="640" /></a></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/08133815830139965835noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-4655700015968329349.post-90354258210238437622017-10-04T15:30:00.000+02:002017-10-05T10:27:33.677+02:00Sałatka kebab-gyrosWybaczcie brak foto sałatki już na talerzu, ale zniknęła tak, że nie było opcji zrobienia zdjęcia. Na stół trafia praktycznie na każde święta i imprezy, jedynie wersję nieco zmieniam. Zazwyczaj jest to podstawa, czasem dodaję czerwoną fasolę, czy zmieniam zwykłą cebulę na czerwoną, albo jak tym razem paprykę, czy zielonego ogórka. Tak, czy inaczej wcina ją nawet najmłodszy, a to najwyższa rekomendacja.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgmlxAiNSh2cawZOR7Qk2Z_iHFGjfnhFTNqfYlrr8p54sHMxabZ3ZMOSJnmCzuasVUXJfkJ8j2MFgGcsDnuG08TXLb3CYGTKPGO5Lw6BlGFp4zprPldAUGWfBPdJMXqP4QcPcUxPvfsDBTN/s1600/20171001_131909.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="960" data-original-width="1600" height="192" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgmlxAiNSh2cawZOR7Qk2Z_iHFGjfnhFTNqfYlrr8p54sHMxabZ3ZMOSJnmCzuasVUXJfkJ8j2MFgGcsDnuG08TXLb3CYGTKPGO5Lw6BlGFp4zprPldAUGWfBPdJMXqP4QcPcUxPvfsDBTN/s320/20171001_131909.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
Składniki:<br />
<br />
<ul>
<li>500 gram piersi z kurczaka</li>
<li>5 większych ogórków konserwowych</li>
<li>2 cebule</li>
<li>puszka kukurydzy</li>
<li>kapusta pekińska</li>
<li>2 pomidory</li>
<li>1 papryka </li>
<li>przyprawa kebab-gyros Prymat</li>
<li>majonez</li>
<li>ketchup</li>
<li>olej do smażenia</li>
</ul>
Mięso oczyszczamy, kroimy w kostkę i wraz z odrobiną oleju mieszamy z przyprawą do gyrosa. Odstawiamy na godzinę do lodówki, smażymy na oleju. Cebulę kroimy w kostkę, następnie parzymy wrzątkiem. Odcedzamy, odstawiamy do wystygnięcia. Paprykę, ogórka, pomidora kroimy w kostkę. Kapustę w paseczki. Kukurydzę odcedzamy.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhhVOIG17GzRwfA4t8mLqTi3EExyjVRFXMBHMKK7RZ7zYqIemuefSurdPIdJ4ZE96Tw7yy4EHrFPNcQ_Yg4mRTkC4P8fqMXlokBaT7beW6SWuwGyzLbq3O-d3vI6ZXV3-0iqUafjrXqPm5D/s1600/20171001_131906.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="960" data-original-width="1600" height="192" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhhVOIG17GzRwfA4t8mLqTi3EExyjVRFXMBHMKK7RZ7zYqIemuefSurdPIdJ4ZE96Tw7yy4EHrFPNcQ_Yg4mRTkC4P8fqMXlokBaT7beW6SWuwGyzLbq3O-d3vI6ZXV3-0iqUafjrXqPm5D/s320/20171001_131906.jpg" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiB_IediNqu0l4-UbRsX5tCCKUpYuvHI0bPdmQY26Z0W1gJSuBSBrYHF2AZSLqji9m37KEM8mY5nQPdyaVH8O5bPI4vzvMyH8A9uD8bJRikyvqjAquWRHOiLpX5Mm3kgu1W9YtDpJcGvhPR/s1600/20171001_131902.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="960" data-original-width="1600" height="192" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiB_IediNqu0l4-UbRsX5tCCKUpYuvHI0bPdmQY26Z0W1gJSuBSBrYHF2AZSLqji9m37KEM8mY5nQPdyaVH8O5bPI4vzvMyH8A9uD8bJRikyvqjAquWRHOiLpX5Mm3kgu1W9YtDpJcGvhPR/s320/20171001_131902.jpg" width="320" /></a></div>
Układamy warstwami:<br />
<br />
<br />
<ol>
<li>Połowa kapusty</li>
<li>Połowa mięsa</li>
<li>Ketchup</li>
<li>Cebula</li>
<li>Majonez</li>
<li>Pomidor</li>
<li>Ketchup</li>
<li>Kukurydza</li>
<li>Majonez</li>
<li>Połowa mięsa</li>
<li>Ketchup</li>
<li>Papryka</li>
<li>Majonez</li>
<li>Ogórki</li>
<li>Ketchup</li>
<li>Połowa kapusty</li>
</ol>
<br />Ps. Polecam nie przesadzać z majonezem, ketchupem i przyprawą. Smacznego.Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/08133815830139965835noreply@blogger.com10tag:blogger.com,1999:blog-4655700015968329349.post-10082003003941028202017-10-04T10:40:00.000+02:002017-10-04T10:40:19.293+02:00Kolejny raz o wydobycinachOd dłuższego czasu, prawdopodobnie od pierwszego spojrzenia na to słowo gdzieś to we mnie siedziało. Gotowała się w środku chęć wyrzucenia wszystkiego na zewnątrz. Już kilka przeczytanych tekstów na różnych blogach za mną, głównie tych nazwijmy je "obronnych". A ja myślałam sobie nad tym czasem wieczorem, czasem na spacerze i wreszcie jakoś to przetrawiłam, doszłam do etapu, gdzie mogę coś o tym nabazgrać i iść dalej. Na początku nie mogłam przetrawić słowa. Głupiego, wkurzającego słowa. Wydobyciny. Sama myśl, że ktoś wpadł na pomysł, by tak określić przyjście dziecka na świat przyprawiała mnie o odruch wymiotny. Ale cóż, okazuje się, że są osoby, które prawdopodobnie nie mogą się pochwalić niczym innym poza wypchnięciem dziecka na świat i stąd gloryfikują takie rozwiązanie jako jedyne słuszne i nadające im miano matki, chociaż ja nazwałabym je madkami.<br />
Na świat przyszło dwoje moich fantastycznych dzieci. Pierwszy syn - w czepku urodzony - po 35 minutach na porodówce. Drugi syn - URODZONY przez cesarskie cięcie, które miało na celu ochronić nas przed komplikacjami porodu siłami natury. Zabieg, a dla mnie operacja, podczas której myślałam że umieram pozostanie w pamięci podejrzewam dłużej niż pierwszy poród, gdzie wszystko działo się szybko, niby bez znieczulenia, ale i jakoś bez świadomości. Podczas cesarki okropny spadek ciśnienia, następnie wzrost tętna były koszmarem. Nie mogłam oddychać. Samo uczucie, kiedy lekarz wyciąga dziecko z brzucha też było delikatnie mówiąc dziwne i niespecjalnie chciałabym je poczuć po raz kolejny. A na koniec, kiedy przekładano mnie na drugie łóżko zerknęłam na podłogę, na którą kapała jeszcze krew z zielonego materiału stołu operacyjnego. Następnie myślałam sobie, czy wszystko poszło dobrze i na pewno wróci mi czucie w nogach. Po 9 godzinach pionizacja - wstałam i poszłam, chociaż w łazience zrobiło mi się nieco słabo. Po dwóch dniach okropny ból szyi, gorszy niż ból rany. Przez kilka miesięcy brak czucia nad linią cięcia. A teraz pewne zaskoczenie, lepiej wspominam gojenie się rany po CC, niż gojenie po 23 szwach wewnętrznych podczas naturalnego.<br />
Na swoim przykładzie powiem, że dla mnie cięższym przeżyciem był na pewno poród przez cesarskie cięcie. Współczuję za równo tym, które męczyły się dobę przy skurczach podczas porodu naturalnego, jak i tym, które przeszły cesarkę. A najbardziej podziwiam te z Was, które męczyły się kilka godzin z bólami, aż w końcu i tak przeszły cesarkę. Czyli co - pół-matki - według niektórych.<br />
<img src="https://images.unsplash.com/photo-1474995143851-50d1b4226f65?dpr=1&auto=compress,format&fit=crop&w=1000&h=&q=80&cs=tinysrgb&crop=" />Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/08133815830139965835noreply@blogger.com15tag:blogger.com,1999:blog-4655700015968329349.post-81742638505052402342017-09-26T16:16:00.000+02:002017-09-26T16:16:08.156+02:00Ty też Ją znasz! A nie chcesz...Każda z nas Ją zna... Czasami jest Ich więcej, aż strach pomyśleć. Ja na szczęście trzymam Je<br />
z daleka. Nie należę do osób, które pozwolą komukolwiek włazić z buciorami w życie. Niestety mam za to przyjaciółkę, która z kolei zna jedną z Nich. Zna aż za dobrze, a czasem dzieli się ze mną drobnymi szczegółami znajomości, a ja nie znając Jej dostaję sensacji żołądkowych na samą myśl, że mogłabym Ją bliżej poznać. Za to ów przyjaciółka jest na dobrej drodze, by wreszcie powiedzieć Jej długo przeze mnie wyczekiwane, ba niemalże wymarzone już "dość".<br />
Wiemy już, że zna je każdy, ale nie każdy pozwala im trzymać się blisko i bytować na własnych nerwach. Ten osobnik o którym zdarza mi się czasem posłyszeć jest wyjątkowo perfidny. Na tyle upierdliwy, że natknął mnie do napisania tekstu. Kim jest? Znudzoną panią domu (chociaż nie, to za wiele powiedziane) przed czterdziestką, aktywną zawodowo na zasadzie przemęczę osiem godzin i kosmetyczka, która na siłę utrzymuje przy sobie skaczącego z boku na bok męża i usiłuje zajmować się małym dzieckiem. Że życie jej kiedyś nie oszczędzało trzeba jej przyznać, natomiast trzeba przyznać również, że dziś to życie biegnie gdzieś obok, a ona tylko je obserwuje. Cóż nieszczęśliwa kobieta. Za to ma ten dar, który mają one wszystkie. Doradzi Ci świetnie w każdym możliwym temacie, bo zna się absolutnie na wszystkim. Ba doradzi Ci chętnie niepytana o radę. Nie wierzysz? Sprawdź. Doskonale wie ile powinnaś mieć dzieci i kiedy. Wie także że twój facet jest dla Ciebie nieodpowiedni. Nie posłuchałaś i zostałaś z nim? Z dobrego serca pomoże Ci go "ustawić", bo przecież kompromis jest niemożliwy. Wie jakie powinnaś mieć relacje z rodzicami i jak krótko trzymać teściów. Ba wyobraź sobie wyśle Cię również na depilację intymną, bo przecież musisz o siebie dbać, żeby ten beznadziejny facet z którym jesteś (a nie oszukujmy się, dla niej każdy będzie beznadziejny) nie odszedł od Ciebie pierwszy. Wie co powinnaś zrobić na obiad i o której położyć dzieci spać. Ona doskonale zna się na wszystkim począwszy od karmienia piersią, z którym miała tyle do czynienia, że widziała i własną pierś i niemowlę, po seks z Afroamerykaninem, bo przecież też raz pewien obok jeden przechodził.<br />
Co mi pomaga? To, że ja bezpośrednio do mnie skierowanych "dobrych" rad nie przyjmuję. Przyjmuję niekiedy szczere sugestie od autorytetów w konkretnych dziedzinach i od rodziców, którzy faktycznie są autorytetami we wszystkim - dla mnie. Za pozostałe dziękuję już na wstępie, jeśli nie zdążę, bo wypadają jak z katapulty zaraz po - proszę w sposób delikatny lub mniej, żeby je sobie wsadzić... Po drugie, stopniowo przy M, wyluzowałam na wszystko. Nie gotuję się po każdym, bo ten skomentował na mój temat to czy tamto. A jeśli już przyjdzie się zagotować, to zazwyczaj para nie na tyle, żeby zagwizdać i spokojnie czekam, aż sądny dzień to ja Ci teraz powiem nadejdzie. Na koniec pragnę pozdrowić wszystkich "ekspertów", którzy jeśli chodzi o własne życie siedzą z ręką w nocniku.<br />
<br />
<br />
<img alt="Znalezione obrazy dla zapytania sasiadka" src="https://img8.dmty.pl//uploads/201011/1290806762_by_ufo09_600.jpg" /><br />
<br />
Źródło foto http://demotywatory.pl/2331480/Wscibska-sasiadkaAnonymoushttp://www.blogger.com/profile/08133815830139965835noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-4655700015968329349.post-20422249972263185952017-09-11T21:41:00.003+02:002017-09-11T21:41:51.454+02:00Po grzybobraniu Kolejny dzień i kolejny raz grzybobranie. Większość zbiorów zamrożona, ale i obiad przygotowany. Jeden z tych, których nie lubię przygotowywać za to uwielbiam jeść. <div>
Placki ziemniaczane z sosem z grzybów leśnych. Uwielbiam. Ktoś jeszcze?</div>
<div>
<br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiT0OrAxWGNZwQOoN29OHJFDBU8ROxPOXGCBVVfClM0zKhMPlLHe-jhZ7tVzDAGLwtdS2MPSzpYdOyu1I1Baox5egeyMWhV2iVxZIMGrp6qBRkltCPst5SDG3xfeRotCHZHQmqDpsRqlssk/s1600/20170911_175526.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="960" data-original-width="1600" height="192" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiT0OrAxWGNZwQOoN29OHJFDBU8ROxPOXGCBVVfClM0zKhMPlLHe-jhZ7tVzDAGLwtdS2MPSzpYdOyu1I1Baox5egeyMWhV2iVxZIMGrp6qBRkltCPst5SDG3xfeRotCHZHQmqDpsRqlssk/s320/20170911_175526.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiYFfypsB2DRi6SjPwSvDv8e8FuyGdf8HJi5JIkewEDEfkwrl8oJUSS765goksuSgm0T23ZDAG7gbd5nwpql5-_ae14Cay6XXa_bmnimok0feQ4izZw_iqMXijzDD5Ykfktus7p1jRDMHxA/s1600/20170911_175520.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="960" data-original-width="1600" height="192" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiYFfypsB2DRi6SjPwSvDv8e8FuyGdf8HJi5JIkewEDEfkwrl8oJUSS765goksuSgm0T23ZDAG7gbd5nwpql5-_ae14Cay6XXa_bmnimok0feQ4izZw_iqMXijzDD5Ykfktus7p1jRDMHxA/s320/20170911_175520.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh7MuDo8IkMP00YGsVjX4qmKB6P6oPxGXLCTixmyCBNuKRR7FEw6U_0nOCICW3MOfDVpA5jgWZyj-yNYgdQI-UilnqOhkahJZDYFuMdnqKb8vwrglUboPiGkShZyBov0gfEW71uqZ1dEIVC/s1600/20170911_175535.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="960" data-original-width="1600" height="192" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh7MuDo8IkMP00YGsVjX4qmKB6P6oPxGXLCTixmyCBNuKRR7FEw6U_0nOCICW3MOfDVpA5jgWZyj-yNYgdQI-UilnqOhkahJZDYFuMdnqKb8vwrglUboPiGkShZyBov0gfEW71uqZ1dEIVC/s320/20170911_175535.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgvia7vIF0LnaanZ7ThKotPp2m6IYcmuGXyFDeYwUMEnCc-3lw6BLJFQKfwei-iWSAati5UPBkHmmaO4VOHBiqFLevouenklQVXR73UrcXjkx0y8E2sRRQHolHde6WrczKM-Vlmf8zYVGUY/s1600/20170908_180337.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="960" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgvia7vIF0LnaanZ7ThKotPp2m6IYcmuGXyFDeYwUMEnCc-3lw6BLJFQKfwei-iWSAati5UPBkHmmaO4VOHBiqFLevouenklQVXR73UrcXjkx0y8E2sRRQHolHde6WrczKM-Vlmf8zYVGUY/s320/20170908_180337.jpg" width="192" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgTBy87K7Wd0ELKGZiARxNdaxtoiVlrs133kFlhf_UyBNJZ-PLLginW_W8NWmxTwLFlxRG4y4Vcg8Je1L4feCyrk0eQQ_nCsf3jHqSKu-68Ktda9zEhrfvey8oEJZSkdwFV2Zwx7m3jZsTQ/s1600/20170911_124541.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="960" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgTBy87K7Wd0ELKGZiARxNdaxtoiVlrs133kFlhf_UyBNJZ-PLLginW_W8NWmxTwLFlxRG4y4Vcg8Je1L4feCyrk0eQQ_nCsf3jHqSKu-68Ktda9zEhrfvey8oEJZSkdwFV2Zwx7m3jZsTQ/s320/20170911_124541.jpg" width="192" /></a></div>
</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/08133815830139965835noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-4655700015968329349.post-68059079706125515382017-09-10T13:59:00.001+02:002017-09-10T13:59:12.259+02:00Niełatwo odejśćJesień z kisielem w kubku i dobrą książką. Jesień dla mnie zaczyna się z 1 września i niech ktoś mówi co chce. W powietrzu czuć już że przyszła i za moment się zadomowi żeby ustąpić miejsca zimie. Na wsi ta przemijalność pór roku ma większe znaczenie i widać ją pierwszym rzutem oka. A ja jakaś pogodzona z tym się czuję. Jakaś przekonana, że tu jest moje miejsce, tylko już niedługo wieś nadal ale inna...<br />
Chociaż nie budzę się z pianiem koguta, by wydoić krowę, nie zbieram słomy "na garści" i nie biegnę z "pomyjami" dla trzody to czuję się jakaś do tej wsi przywiązana. Pobudka i tak wcześnie, niemalże z tym koguta pianiem, bo Młody długo spać nie lubi, a później śniadanie i szykowanie starszego do przedszkola. No i karmię te zwierzęta, a jakże by inaczej, wychodzę z puszką karmy dla kotów, a i pieskowi się coś dostanie. Mamy wykopki. Zbiór ziemniaków, w tym roku cały jeden dzień. Tyle, tylko tyle, za to zapach łętów palonych i kartofli na polu pieczonych bezcenny, taki dzieciństwem przepełniony. Na grzyby zdążyliśmy pójść. Dzieciaki pełne wiadra przyniosły, a dziś sama byłam, bo M nie lubi, a towarzystwo rankiem nie chciało. Pół kosza. Jeszcze tylko poobierać. I znów ten zapach... Magia, istna magia.<br />
Jak tu tę wieś zostawić i niby niedaleko, ale jednak się przenieść. Jak odejść, skoro tu wszystko znajome. Każde drzewo, ścieżka i pagórek i ten płot nawet na którym noga dawno temu skręcona. Jak te wspomnienia zostawić i pójść? Trzeba, by zbudować nowe, wspólne, nasze. Czas biegnie, choćbym czasem zatrzymać go usilnie chciała. A wrócić, wrócić tu zawsze mogę i choć inne miejsce domem nazwę to tutaj i tak dom pozostanie.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi02CBRmAPgqqJBkCytOI9I8tQsHMNJUbE7Fdb_Tj0xhEdC-HdQIhTOejYoLpS8ZLbjPwWt1HNAq4KlGGt4HbtoheuccXhK8vN_-FfI1t4xFsNEKNAKpxbwstYBGNN6OIkWoKShtymEWQgx/s1600/20170908_173539.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="960" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi02CBRmAPgqqJBkCytOI9I8tQsHMNJUbE7Fdb_Tj0xhEdC-HdQIhTOejYoLpS8ZLbjPwWt1HNAq4KlGGt4HbtoheuccXhK8vN_-FfI1t4xFsNEKNAKpxbwstYBGNN6OIkWoKShtymEWQgx/s320/20170908_173539.jpg" width="192" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhyxNTBAbVuqyTI8EaU_YmMn_jMejkm7IRcVYDZoCZMmQdtns5DoQ2btgIL_TGX7w_BSxUhKpqLlQbdf40EYSIqyTjdtsSdHWss8P_KNABcxhyphenhyphenzlUDE8Q_iUhZ_UMrOz4O8MIPcaKXaFiR8/s1600/20170908_174047.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="960" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhyxNTBAbVuqyTI8EaU_YmMn_jMejkm7IRcVYDZoCZMmQdtns5DoQ2btgIL_TGX7w_BSxUhKpqLlQbdf40EYSIqyTjdtsSdHWss8P_KNABcxhyphenhyphenzlUDE8Q_iUhZ_UMrOz4O8MIPcaKXaFiR8/s320/20170908_174047.jpg" width="192" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi73Mx6a-cPcaW_6Dj9ZXulzSKpKajUe83OlSBYrZXLvRn9oOAmhq9QjjoEgwub7iHhHZMa5Y2GhOI7FnAE5xG0xLBJcAZ5ztBf1gD2MPNZG09Ta9NcIcKIYY21kKSbS3Sq3RU56KFK6YS6/s1600/20170908_174131.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="960" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi73Mx6a-cPcaW_6Dj9ZXulzSKpKajUe83OlSBYrZXLvRn9oOAmhq9QjjoEgwub7iHhHZMa5Y2GhOI7FnAE5xG0xLBJcAZ5ztBf1gD2MPNZG09Ta9NcIcKIYY21kKSbS3Sq3RU56KFK6YS6/s320/20170908_174131.jpg" width="192" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEglln30sZTxQKK6l_NCxTj50U3EibAXJhZeUchfO2dweDd4pk9_QWeoxR2JJuLrz8aLUCkRaFw-vt_2msi2ZCPs7BZx_uoUxm-ofd1EsmC4cfE9hysONsAvOJc8o7hX4ajPms3LAOH1YVIB/s1600/20170908_174350.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="960" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEglln30sZTxQKK6l_NCxTj50U3EibAXJhZeUchfO2dweDd4pk9_QWeoxR2JJuLrz8aLUCkRaFw-vt_2msi2ZCPs7BZx_uoUxm-ofd1EsmC4cfE9hysONsAvOJc8o7hX4ajPms3LAOH1YVIB/s320/20170908_174350.jpg" width="192" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhIEJaZFkb-RjeZ_HyeoufpCFKHV9Lf6yAWdPczbnQZ-AhmlCXtEPxfzHOMI_cIOTddv9Ck-4Ht47bXKitHOS9xX43s9-x6D9UTN7t_qOPhiNcdK_wBkwtfacoxsO2SBcPoV-JPE9xkqhJL/s1600/20170908_174646.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="960" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhIEJaZFkb-RjeZ_HyeoufpCFKHV9Lf6yAWdPczbnQZ-AhmlCXtEPxfzHOMI_cIOTddv9Ck-4Ht47bXKitHOS9xX43s9-x6D9UTN7t_qOPhiNcdK_wBkwtfacoxsO2SBcPoV-JPE9xkqhJL/s320/20170908_174646.jpg" width="192" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgcmuG-PywhZjqTEW9P2hX8WR8Mq7iBEvb4hazlpA5p_GXAXlsm5MQ7hVfmjpSu87qAOxLmiVqsIt9t6NMpqLAmZSdd1nCLowMkd9AdTvyW2SPqw64bV2elHJwyf2QTlQ0Tf9b822AW7ft7/s1600/20170908_174704.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="960" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgcmuG-PywhZjqTEW9P2hX8WR8Mq7iBEvb4hazlpA5p_GXAXlsm5MQ7hVfmjpSu87qAOxLmiVqsIt9t6NMpqLAmZSdd1nCLowMkd9AdTvyW2SPqw64bV2elHJwyf2QTlQ0Tf9b822AW7ft7/s320/20170908_174704.jpg" width="192" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg-RGeG-WYs0JtMGiX0Q5xysuzt1rnC_3qlTJ3r_ge64agarM8rLW4kxW768gG-stiXclR5YN9Hnj7Rd4O4MqXeIkNCMgeuLDriSMqxMz9tixOKd9q7IFogvyZBXisorcRRE3eqviqsdilj/s1600/20170908_175608.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="960" data-original-width="1600" height="192" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg-RGeG-WYs0JtMGiX0Q5xysuzt1rnC_3qlTJ3r_ge64agarM8rLW4kxW768gG-stiXclR5YN9Hnj7Rd4O4MqXeIkNCMgeuLDriSMqxMz9tixOKd9q7IFogvyZBXisorcRRE3eqviqsdilj/s320/20170908_175608.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj9VCPjRUUNX5OGyk660NECjSLJvWzNdtPksJ3zVkWr4Te6jtZI_5pDO30bWLlJ3QRH_tgoIdqJOQL-LU_wN4UXdQhTOOm0VS2XARCN5c65VFEeabVCdvGymjpWLID6_C_fBdS2zQ7abucN/s1600/20170908_180100.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="960" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj9VCPjRUUNX5OGyk660NECjSLJvWzNdtPksJ3zVkWr4Te6jtZI_5pDO30bWLlJ3QRH_tgoIdqJOQL-LU_wN4UXdQhTOOm0VS2XARCN5c65VFEeabVCdvGymjpWLID6_C_fBdS2zQ7abucN/s320/20170908_180100.jpg" width="192" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhRU19_qyjgrEP0k0MNwgYbufrEpWTi6aNMiQzIFd3wEHsFe9oh1WwEU0oBSnqxVvl9iyY7AQ-IN4twSiE98tXjZMT-fzQLqhUU2EyvLLOZiBB5rrGgCyAhuF8C9OugbydRgSrCABp7P-VR/s1600/20170908_181552.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="960" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhRU19_qyjgrEP0k0MNwgYbufrEpWTi6aNMiQzIFd3wEHsFe9oh1WwEU0oBSnqxVvl9iyY7AQ-IN4twSiE98tXjZMT-fzQLqhUU2EyvLLOZiBB5rrGgCyAhuF8C9OugbydRgSrCABp7P-VR/s320/20170908_181552.jpg" width="192" /></a></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/08133815830139965835noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-4655700015968329349.post-90792299425458464862017-09-08T15:03:00.001+02:002017-09-08T15:03:10.398+02:00WróciłamSłuchajcie to już mój nie wiem który "come back". Chyba powinnam się znowu przedstawić i opowiedzieć historię życia, ale nic z tego, szkoda czasu. Awaria laptopa, brak hasła, sytuacje losowe i zmiana perspektywy niespecjalnie mobilizowały mnie do powrotu. Założyłam kolejnego bloga, zupełnie innego, którym piszę dla siebie samej, że tak to nazwę. Dużo się zmieniło. Po pierwsze, kiedy zaczynałam Starszak był maluchem, a teraz chodzi do zerówki. To jest taka główna sprawa. Mogę tutaj bazgrać co chcę, ba nawet robić gównoburzę i pokazywać siebie jako osobę bez skrupułów, infantylną czy co tam jeszcze ale mało będzie rzewnych historyjek dotyczących moich dzieciaków i równie mało foto moich dwóch super facetów. Czyli co - powinnam zmienić nazwę? Zobaczymy, może jakoś to pogodzimy, a jeśli się nie uda - trudno. Pomyślę i nad tym. Tak na marginesie to faktycznie haftuję i ja już tą nazwą, ale cóż, jest jeszcze kwestia przyzwyczajenia.<br />
Witajcie po raz kolejny i do zobaczenia, mam nadzieję w nieco innej formie ale w miarę regularnej.Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/08133815830139965835noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-4655700015968329349.post-56590403564158305562016-02-01T19:42:00.000+01:002016-02-01T19:42:12.959+01:00Róże karnawałoweZ uwagi na to, że już niedługo tłusty czwartek od ubiegłego tygodnia rzuciłam się w wir przygotowywania wszelkich niekoniecznie zdrowych pyszności. Trwałoby to pewnie jeszcze długo, gdyby nie parowar, który przyszedł dzisiaj i ochłodził mój zapał do tłustych potraw w zamian proponując ziemniaczki z marchewką i mięskiem na parze. Wracając do minionego szału, to w efekcie powstały róże karnawałowe. Zdjęcie niestety przedstawia tylko ocalałe trzy sztuki. Reszta zniknęła natychmiast popita ulubioną kawą z cykorią ;-)<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiDmviecDqQgZRpEn4buQtGLeBwPMyB_eUGXUmCQZJxncoc0erf0KFL5IAq9aC96x1QrRXFUSPbnHnl71hr1aMa4EMGcGAwjqq9KwTtyKn8d-OynTwb3v_yHfEsUoz01i8OPQ48PIVdq5rz/s1600/20160129_132823.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="192" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiDmviecDqQgZRpEn4buQtGLeBwPMyB_eUGXUmCQZJxncoc0erf0KFL5IAq9aC96x1QrRXFUSPbnHnl71hr1aMa4EMGcGAwjqq9KwTtyKn8d-OynTwb3v_yHfEsUoz01i8OPQ48PIVdq5rz/s320/20160129_132823.jpg" width="320" /></a></div>
Składniki:<br />
<ul>
<li>2 szkl mąki</li>
<li>5 zółtek</li>
<li>małe opakowanie śmietany 18 % (około 5 dużych łyżek) </li>
<li>łyżka spirytusu </li>
<li>szczypta soli</li>
<li>szczypta cukru</li>
<li>marmolada</li>
</ul>
<br />Składniki oprócz marmolady mieszamy, wyrabiamy ciasto, jeśli jest potrzeba dodajemy więcej mąki.Zagniecione ciast rozwałkowujemy i wycinamy po trzy krążki różnej wielkości na każdego kwiatka (użyłam małej miseczki, szklanki i kieliszka). Każde kółko nacinamy w kilku miejscach. Następnie kółka składamy jedno na drugim tak, aby nacięcia nie pokrywały się i dociskamy mocno środek. Przygotowane kwiatki smażymy na głębokim oleju wkładając najmniejszym kółkiem do spodu. Wyjmujemy i osączamy z nadmiaru tłuszczu. Podajemy posypane cukrem pudrem z kleksem marmolady na środku.<br /><ul>
</ul>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiXbSDFtcJJ9-3xiaUq-WsmdXxCNURBljzSHyePPNFah8oVQKTXWuIuWPMa_wHlIwEJxx0Cy_0nt2GN4aaFI6BPbAc6C7aB_C2of7zhRcCnfS1ABz-uA6ueJcs71homf2CDVMED9xFgk6nk/s1600/20160129_132810.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="192" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiXbSDFtcJJ9-3xiaUq-WsmdXxCNURBljzSHyePPNFah8oVQKTXWuIuWPMa_wHlIwEJxx0Cy_0nt2GN4aaFI6BPbAc6C7aB_C2of7zhRcCnfS1ABz-uA6ueJcs71homf2CDVMED9xFgk6nk/s320/20160129_132810.jpg" width="320" /></a></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/08133815830139965835noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-4655700015968329349.post-85225870585081469312016-01-14T19:05:00.000+01:002016-01-14T19:05:39.627+01:00Z kuchni babci - goły W internecie znalazłam masę przepisów na coś podobnego do tego, co chciałam odtworzyć. Najczęściej potrawy te nosiły nazwę kartacze albo cepeliny. Ja z dzieciństwa pamiętam jeszcze robione przez już wtedy leciwą babcię goły. Najczęściej nie były one nadziewane, podawane ze skwarkami, albo z ryżem gotowanym na mleku. Ja uwielbiałam te krojone na mniejsze kawałki i odsmażane następnego dnia. Dzisiaj wreszcie zdecydowała się zrobić je sama i chociaż trochę czasu mi to zajęło, to efekt przypominał właśnie tamte goły z dzieciństwa.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjG6ZR9CTjzO5E5_B5s5aHdcUT90h-pahuvpdJtav3vN4kqS-qBoHlFLl15IcsUExdnhxxIv5V2OpHuAmWSs-Pq2DHQELvBVnccNfbtlf2hd0Eq7u03vk01rcCwC6Ok2OCrd8qabPTVkh9d/s1600/Zdj%25C4%2599cie0442.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjG6ZR9CTjzO5E5_B5s5aHdcUT90h-pahuvpdJtav3vN4kqS-qBoHlFLl15IcsUExdnhxxIv5V2OpHuAmWSs-Pq2DHQELvBVnccNfbtlf2hd0Eq7u03vk01rcCwC6Ok2OCrd8qabPTVkh9d/s320/Zdj%25C4%2599cie0442.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
Składniki:<br />
<ul>
<li>3kg ziemniaków</li>
<li>boczek </li>
</ul>
<br />
Ziemniaki obieramy, 1 kg gotujemy do miękkości w mocno osolonej wodzie. Ostudzone przeciskamy przez praskę. Pozostałe ziemniaki ścieramy na tarce o drobnych oczkach. Utarte ziemniaki dokładnie odciskamy. Ja w tym celu użyłam porządnej tetrowej pieluchy. Czekamy aż odciśnięty płyn się ustoi. Delikatnie odlewamy płyn. Ziemniaki przeciśnięte przez praskę, utarte i odciśnięte oraz skrobie pozostałą na dnie miski łączymy i mieszamy. Z dokładnie wymieszanej masy formujemy niewielkie wałeczki i gotujemy kilka minut od wypłynięcia w osolonej wodzie. Podajemy ze skwarkami.Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/08133815830139965835noreply@blogger.com20tag:blogger.com,1999:blog-4655700015968329349.post-55835365638035251602016-01-13T20:53:00.001+01:002016-01-13T20:54:01.889+01:00Jakie ubranka królują w szafie MikołajaNie wiem czy to źle, czy dobrze, ale od kiedy urodził się Mikołaj, a może nawet kiedy była w ciąży znienawidziłam śpiochy i pajacyki. Do spania zakładam maluchowi półśpioszki i bodziaki, a w ciągu dnia najczęściej body i dresy, chociaż i eleganckie koszule i spodnie też znajdą się w jego wcale nie małej garderobie. Każdy mówi, że mając drugie dziecko tej samej płci jest już o wiele łatwiej, bo przecież pozostają ubranka po starszaku. U nas prawda jest zgoła inna. Większość ubranek po Pawełku raz nie zgrywa się porą roku (Mikołaj wrzesień, Paweł kwiecień), dwa mają zupełnie inną urodę i pasują im inne rzeczy i inne kolory, trzy część ubrań zwyczajnie już mi się nie podoba. Oczywiście kupując rzeczy dla chłopaków mam swoje ulubione. Muszę przyznać, że chociaż zachwycają mnie niektóre ubranka z Zary Mikołaj póki co nie ma ani jednaj rzeczy tej marki. Hitami w naszej szafie są:<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<ol>
<li>F&f - najwięcej ubranek malucha jest pod znakiem tej właśnie marki. Co ciekawe dodam, że nie tylko jeśli chodzi o zakupy dokonywane przeze mnie są one numerem jeden, ale także zdecydowanie biją na głowę wszystkie inne w kwestii otrzymywanych prezentów. Jak dla mnie są całkiem dobrej jakości, tam gdzie mamy do czynienia z zapięciami na napy są one solidnie wykonane. Nie zdarzyło mi się do tej pory by jakieś ubranko straciło kolory, zmechaciło się. Jedyne do czego mogę się ewentualnie przyczepić, to rozciąganie po praniu niektórych ciuszków, ale to też w kilku przypadkach. Na zdecydowaną korzyść tej marki przekłada się to, że zwyczajnie do Tesco mam póki co blisko, a lubię dotknąć, zobaczyć na własne oczy. Podobają mi się wzory, kolorystyka, mówią do mnie "kup mnie", co rzadko za to mogę powiedzieć o ubraniach dla dorosłych tej marki. Poza tym o ile dla mojego M kupuję tam jakieś koszule czy spodnie, tak na mnie najczęściej wszystko jest za duże. Tak czy inaczej ciuchy dla chłopaków bardzo lubię tam kupować.<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgrnwPvJ2fJjACGxg6YpU58ufEVX-NAAcFHQCdG8FETG805Qs3SCiMvNAxahofWVUlVRc0MxpmFBL038CdpcmyOaeLOq9rtLh9CH1pBk8BsLyxTZOpsLB2YqO_SipS2iqAqe6hfTjE7k9DM/s1600/Zdj%25C4%2599cie0438.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgrnwPvJ2fJjACGxg6YpU58ufEVX-NAAcFHQCdG8FETG805Qs3SCiMvNAxahofWVUlVRc0MxpmFBL038CdpcmyOaeLOq9rtLh9CH1pBk8BsLyxTZOpsLB2YqO_SipS2iqAqe6hfTjE7k9DM/s320/Zdj%25C4%2599cie0438.jpg" width="320" /></a></div>
</li>
<li>H&M - tutaj sprawa jest nieco bardziej złożona, bo ubranka tej firmy kupuję, kiedy faktycznie chcę coś kupić, a nie kiedy natknę się na nie przy wizycie w sklepie po coś zupełnie innego. Zamawiam głównie w sklepie online, tym bardziej jest to zachęcające zważywszy na to, że cena wysyłki za pobraniem to niecałe 6 złotych. Ubrania są rewelacyjne, jestem zadowolona z jakości, jak i z dostępnych wzorów, w których Mikołaj wygląda jak dla mnie fantastycznie. Psują mu zarówno kolory, jak i fasony, czego nie mogę powiedzieć o Pawle, któremu szczególnie do twarzy w żywych nasyconych barwach, a tych tam jednak zdecydowanie mniej.<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhwCCr3Jnn1d3faPQS16nbuKWSxCep1ubM9-x1yE7sJfEIGQjMH3lWfbHcTUul5eRE6BvMRPmiMRvVUb9p1IbmLu9hDLQKvV_UxqHZVwfLFK-3TqFq7nFy_JLRu4hH6CQqG9UaCsD4gviiJ/s1600/Zdj%25C4%2599cie0434.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhwCCr3Jnn1d3faPQS16nbuKWSxCep1ubM9-x1yE7sJfEIGQjMH3lWfbHcTUul5eRE6BvMRPmiMRvVUb9p1IbmLu9hDLQKvV_UxqHZVwfLFK-3TqFq7nFy_JLRu4hH6CQqG9UaCsD4gviiJ/s320/Zdj%25C4%2599cie0434.jpg" width="320" /></a><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi9yvVnAgXHzWVd5oCMX8nWPeizSxdjL4xKx_hSoOc4FgmWZ3d8UZeLoUq-g1RJgRle9g8rudpXvDSGV4nIIZKFChJLVj8Oukm0mQQnccP6X4OWCD6w3KSl0M8BB8RqCZtqp55SvuORWUji/s1600/Zdj%25C4%2599cie0437.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi9yvVnAgXHzWVd5oCMX8nWPeizSxdjL4xKx_hSoOc4FgmWZ3d8UZeLoUq-g1RJgRle9g8rudpXvDSGV4nIIZKFChJLVj8Oukm0mQQnccP6X4OWCD6w3KSl0M8BB8RqCZtqp55SvuORWUji/s320/Zdj%25C4%2599cie0437.jpg" width="240" /></a></div>
</li>
<li> Pepco - często kuszą mnie dostępne tam ubranka, szczególnie te
niemowlęce. Ciekawe wzory, bardzo fajne kroje ubranek, duża
różnorodność. Niestety nie jestem już tak zachwycona jakością, czasem
udaje mi się kupić coś fajnego, nie mogę się jakoś szczególnie doczepić
do body, ale niestety już półśpioszki, które mój M zakupił Mikołajkowi
kiedy jeszcze leżałam w szpitalu są na tyle zmechacone, ze po kilku
użyciach mogą tylko lądować w piecu, to samo niestety tyczy się często
ubrań kupowanych Pawłowi. Tak czy inaczej ich też mamy w szafie całą
masę.<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh46dE5GdfHl7MUbb6Gmh41ucrBqGR0yldCWkek-pzoxlXOzreRM7J04csVIYq4nQhrMoIiYvufGkVt0XftsH2QQRxLJl_TNKDmq3gsWFSdH9k8fawa_44UWI3Qjyk1uXkggDEm2230Cme-/s1600/Zdj%25C4%2599cie0439.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh46dE5GdfHl7MUbb6Gmh41ucrBqGR0yldCWkek-pzoxlXOzreRM7J04csVIYq4nQhrMoIiYvufGkVt0XftsH2QQRxLJl_TNKDmq3gsWFSdH9k8fawa_44UWI3Qjyk1uXkggDEm2230Cme-/s320/Zdj%25C4%2599cie0439.jpg" width="240" /></a></div>
</li>
<li>Ubranka handmade - te lubię szczególnie. Najczęściej zamawiam wybierając konkretny materiał i dodatki jeszcze przed uszyciem. Cieszy mnie fakt, że robione są z myślą o moich dzieciakach i najczęściej są jedyne w swoim rodzaju. Ostatnio odnalazłam panią, która całkiem niedaleko tworzy prawdziwe cuda. Jestem nimi zachwycona i już myślę o kolejnych zamówieniach.<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjiD4Vp9GRZW6b55AbA_GJ-0YSD9QtnGtabtljhmwBVr4DCSumKNSrKm55fR2NgPMe30KCnSGslK9gB__8gMvR0dnlkdC18LtMxrYQdxN9oSABYIdmkqdN9XXbEFXVKdSk6M80CuQjJv9XG/s1600/Zdj%25C4%2599cie0421.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjiD4Vp9GRZW6b55AbA_GJ-0YSD9QtnGtabtljhmwBVr4DCSumKNSrKm55fR2NgPMe30KCnSGslK9gB__8gMvR0dnlkdC18LtMxrYQdxN9oSABYIdmkqdN9XXbEFXVKdSk6M80CuQjJv9XG/s320/Zdj%25C4%2599cie0421.jpg" width="240" /></a></div>
</li>
</ol>
<span id="goog_1106870780"></span><span id="goog_1106870781"></span><br />Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/08133815830139965835noreply@blogger.com17tag:blogger.com,1999:blog-4655700015968329349.post-65508052859684319382016-01-12T12:20:00.002+01:002016-01-12T12:20:11.144+01:00Sałatka pieczarkowa<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
Spróbowałam wielu sałatek, które mają w składzie pieczarki, jednak kiedy mówię sałatka pieczarkowa - myślę konkretnie ta właśnie, a nie inna sałatka pieczarkowa. Nie zawiera wielu składników, ale smak do mnie przemawia, jak żadnej innej sałatki z pieczarkami.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhxD4E_OowxtvRSIJmm4du8dkAlQPcNzjirnNAjoXot-hK7v_a2pLg7efQ2QOrnV4Irhu74bsL4X17BRPrO3fKHy4jsU8fPlAr11vySt4iBO7PrgdkwqSTg7B7sufTuvqJCfNRu4c0dtXct/s1600/Zdj%25C4%2599cie0430.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhxD4E_OowxtvRSIJmm4du8dkAlQPcNzjirnNAjoXot-hK7v_a2pLg7efQ2QOrnV4Irhu74bsL4X17BRPrO3fKHy4jsU8fPlAr11vySt4iBO7PrgdkwqSTg7B7sufTuvqJCfNRu4c0dtXct/s320/Zdj%25C4%2599cie0430.jpg" width="320" /></a></div>
Składniki:<br />
<ul>
<li>1 kg pieczarek</li>
<li>masło </li>
<li>7 jajek</li>
<li>3 jabłka</li>
<li>puszka kukurydzy</li>
<li>puszka groszku</li>
<li>duży por</li>
<li>mały majonez (u mnie jak zawsze Kielecki)</li>
<li>pieprz i sól</li>
</ul>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj2HzAIILBnGSa8Jqc8hiS9QOaF1LwB3ZHzi3El7lVY7ez2OQzNKUD3nO_Vi_J8jlEVLNeBa1KwPK12FWHV0f47AW4UzDTJwNuRSnsPnz-fYsOaGSweFbpza4ClFbsWX-yMTlVx26-ArZDy/s1600/Zdj%25C4%2599cie0431.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj2HzAIILBnGSa8Jqc8hiS9QOaF1LwB3ZHzi3El7lVY7ez2OQzNKUD3nO_Vi_J8jlEVLNeBa1KwPK12FWHV0f47AW4UzDTJwNuRSnsPnz-fYsOaGSweFbpza4ClFbsWX-yMTlVx26-ArZDy/s320/Zdj%25C4%2599cie0431.jpg" width="320" /></a></div>
Pieczarki kroimy w kostkę, dusimy na maśle aż do odparowania tłuszczu. Jajka gotujemy na twardo, kroimy w kostkę. Jabłka obieramy, pozbawiamy gniazd nasiennych, kroimy również w kostkę. Pora kroimy w drobną kostkę, sparzmy. Wszystkie składniki mieszamy, dodajemy majonez, pieprz i sól.<br />
Ja zawsze robię podwójną porcję ;-)Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/08133815830139965835noreply@blogger.com10tag:blogger.com,1999:blog-4655700015968329349.post-60384465025023309122016-01-05T13:42:00.001+01:002016-01-05T13:42:07.092+01:00Chrzciny w domu, czy w lokalu?Za nami jedno z najważniejszych (chociaż on jeszcze o tym nie wie) wydarzeń w życiu Mikołaja, a mianowicie chrzest. Z wyborem daty trafiliśmy akurat na najtęższe mrozy, co przepowiedziała 2 miesiące wcześniej babcia męża, niestety z liczbami w totka już tak dobrze jej nie idzie :-( Druga sprawa, że maluch w piątek wieczorem nam zachorował i po wizycie na pogotowiu skończyło się zastrzykami. Ogólnie mówiąc był komplet: temperatura oscylująca w okolicach minus 20 stopni i zastrzyki dwa razy dziennie. Mikołaj zniósł wszystko nadzwyczaj dzielnie. Zapłakał moment po wejściu do kościoła, by chwilę później błogo zasnąć. Kiedy ksiądz donośnym głosem zwrócił się do niego "Mikołaju, Stanisławie" otworzył oczyska, które przybrały wielkość niemalże monety pięciozłotowej i tak już pozostał prawie do końca chrztu, nawet spora ilość wody wylana na maleńką główkę nie stała się powodem do płaczu. Po chrzcie udaliśmy się na przyjęcie i tu zaczyna się właściwa część tematu.<br />
Chrzest pierwszego syna odbywał się w lipcu, Młody miał wtedy niecałe trzy miesiące i był już karmiony wyłącznie butlą, a co za tym idzie nie uwieszony na matce i zdany tyle na nią, co i na ojca. Przyjęcie przygotowaliśmy w domu, nawet przez moment do głowy nie przyszło mi, że może być inaczej. Tym razem to właśnie ta opcja przez myśl mi nie przeszła. Nie każdy oczywiście się ze mną zgodzi, ale z mojego punktu widzenia, biorąc pod uwagę, że zasmakowałam już i tego i tego stwierdzam, że dla mnie bezapelacyjnie wygrywa przyjęcie w lokalu.<br />
<ol>
<li>Jak to mówią "wchodzę z torebką, wychodzę z torebką", nie ma masy przygotowań, biegania po sklepach i zamartwiania się, czy wszystkie potrawy wyjdą idealnie.</li>
<li>Większość komentarzy dotyczących przewagi przyjęcia w domu powołuje się na koszty. Stwierdzam, że faktycznie organizacja przyjęcia w lokalu wyniosła nas drożej, natomiast jeżeli ktoś chciałby pozostać przy dwóch daniach głównych i torciku z kawką pewnie cena byłaby bardzo przystępna. Druga sprawa nie wiem jak u was, ja zapraszając gości zazwyczaj ze zgrozą stwierdzam, że zawsze czegoś z zastawy brakuje i zaczyna się maraton po sklepach, bo na przykład sztućce giną u nas w jakiś nieznany, magiczny sposób.</li>
<li>Brak miejsca w domu. Nawet, gdybym chciała w tej chwili nie miałabym gdzie w swoim domu przygotować przyjęcia dla około 20 osób.</li>
<li>Kolejny argument podawany jak sprzeciw wobec imprez w lokalach, to to, ze maluchowi będzie lepiej w domu. Śmiem twierdzić, że zarazki, których tak się większość obawia zostaną przez gości przyniesione zarówno do lokalu, jak i do domu. Miki jest zabierany z nami wszędzie, tak że i nie czuł się nieswojo, nie był nader marudny, a momentami cieszył się, szczególnie, kiedy zagadywały do niego ładne ciocie. Mieliśmy też dla siebie całą salę, gdzie mogłam nakarmić, przewinąć, czy powozić wózkiem Mikołaja, albo po prostu posiedzieć chwilkę w ciszy. </li>
<li>Jeśli chodzi o matki, które karmią - latanie, przygotowywanie wszystkiego z małym ssakiem to dla mnie ogromny dyskomfort, samo wyliczanie, kiedy przygotować np poszczególne elementy ciasta, żeby wbić się między karmienia nie lada wyczyn.</li>
<li>Można oczywiście zamówić do domu catering, ja ze względu na punkt 3 nie brałam takiej opcji pod uwagę, ale kolejna przewaga przyjęcia organizowanego w lokalu - brak sprzątania i mycia garów po. </li>
</ol>
Taki jest mój punkt widzenia, co nie znaczy, że nie poczytam również chętnie, jeżeli ktoś ma jakieś fakty popierające opcję przyjęcia w domu.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjn2YlfMVFwZ8-zyXKCFcsKoQhEbLYRJ8vBFmv6M41U2y5fityzsUffbRyp8NyP5KO4c7Jj9hYsfGCkhGNBKV1wjHkd5ynj16mZCRDRm8dd1nyyUgCBNb_rDOTRUZ1uKXb-a0fH2PzM6vC_/s1600/DSCN7838.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjn2YlfMVFwZ8-zyXKCFcsKoQhEbLYRJ8vBFmv6M41U2y5fityzsUffbRyp8NyP5KO4c7Jj9hYsfGCkhGNBKV1wjHkd5ynj16mZCRDRm8dd1nyyUgCBNb_rDOTRUZ1uKXb-a0fH2PzM6vC_/s320/DSCN7838.JPG" width="240" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiVcyCTcCnFNdouABvs5EQXtEamEYhSt6cYh9EarJS4jN-iSE1BV_mxuZNIjMt2ATo0agbzAnrd0GBRugwSlHaOtmukFrfekAscnSO3nC00873VFJwHqW1WOl37sMtBGJvzLG5MWejAtRLm/s1600/DSCN7858.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiVcyCTcCnFNdouABvs5EQXtEamEYhSt6cYh9EarJS4jN-iSE1BV_mxuZNIjMt2ATo0agbzAnrd0GBRugwSlHaOtmukFrfekAscnSO3nC00873VFJwHqW1WOl37sMtBGJvzLG5MWejAtRLm/s320/DSCN7858.JPG" width="240" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjUsh_YO8jjbw8LlkGUo6RVh0Ahs2sphbLAfMkCX98uICoLVQJmg9Xec6GUna9zEvmW0KVYyra7bvSNdW7XydaMa0Lo-CSSqimsafACvpfqUzZiKAGIKvmoXXnOzKcPA7HCXKJtVXh_c-l1/s1600/DSCN7857.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjUsh_YO8jjbw8LlkGUo6RVh0Ahs2sphbLAfMkCX98uICoLVQJmg9Xec6GUna9zEvmW0KVYyra7bvSNdW7XydaMa0Lo-CSSqimsafACvpfqUzZiKAGIKvmoXXnOzKcPA7HCXKJtVXh_c-l1/s320/DSCN7857.JPG" width="240" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEia0_AN4910EMyEfo6H0bN-jfX6V_watmyRYg9JlRqklrgANleQuqUXxRvbIXzgCFrmiwo-sNSgF8apRpbn2pzBwqoShRFN2r0WVHdwamijl2CaLW-4YUk7tb_pFFyAFoS8J0s_SvteDpWz/s1600/DSCN7881.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEia0_AN4910EMyEfo6H0bN-jfX6V_watmyRYg9JlRqklrgANleQuqUXxRvbIXzgCFrmiwo-sNSgF8apRpbn2pzBwqoShRFN2r0WVHdwamijl2CaLW-4YUk7tb_pFFyAFoS8J0s_SvteDpWz/s320/DSCN7881.JPG" width="320" /></a></div>
<br />Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/08133815830139965835noreply@blogger.com20tag:blogger.com,1999:blog-4655700015968329349.post-81473144982626389102015-12-29T10:40:00.000+01:002015-12-29T10:40:02.660+01:00Lekkie sałatki po świątecznym objadaniuZwykle po świętach przychodzi okres, kiedy mamy już dosyć ciężkiego jedzenia, ciast i sałatek ociekających majonezem. Szczerze przyznaję, że w tym roku moim poświątecznym marzeniem był żurek, a Sylwester upłynie pod znakiem pizzy. Prawdą jest też bez wątpienia, że lekką sałatką nie pogardzę nigdy. Oto dwa przepisy, które sprawdzają się u nas rewelacyjnie, a przygotowanie zajmuje parę chwil.<br />
<u><b><br /></b></u>
<u><b>Lekka sałatka z kurczakiem</b></u><br />
<br />
Składniki:<br />
<ul><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEggHwt57QaBsqLLzjgj3a-U27dklVJ4j156O5rCOEbwXQMKAq1nQPN08667rwwwoXe6ptaw_4Mw5tFkc9UqBhx5163RPpiMIEiDaIZ8xQlIhVEUu0o2Nwp6NuWNW76lK8nUWlhTuO7Wao37/s1600/Zdj%25C4%2599cie0033.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEggHwt57QaBsqLLzjgj3a-U27dklVJ4j156O5rCOEbwXQMKAq1nQPN08667rwwwoXe6ptaw_4Mw5tFkc9UqBhx5163RPpiMIEiDaIZ8xQlIhVEUu0o2Nwp6NuWNW76lK8nUWlhTuO7Wao37/s320/Zdj%25C4%2599cie0033.jpg" width="240" /></a>
<li>sałata</li>
<li>ogórek szklarniowy</li>
<li>kilka pomidorków koktajlowych</li>
<li>cebula czerwona albo sałatkowa </li>
<li>około pół kilograma piersi z kurczaka </li>
<li>przyprawa kebab-gyros</li>
<li>mały jogurt grecki lub naturalny</li>
<li>2 łyżki majonezu (u nas Kielecki)</li>
<li>odrobina przyprawy Tzatziki</li>
</ul>
<br />Liście sałaty dzielimy na małe kawałki. Pierś z kurczaka kroimy w kostkę, mieszamy z odrobiną oleju i przyprawą do gyrosa, następnie odstawiamy do lodówki na pół godziny i smażymy. Ogórka kroimy w większą kostkę, cebulę w piórka, pomidorki na pół. Wszystkie składniki mieszamy.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhMa6bxeNsgHA8PvI6h4eRAr83cdmF0mDJoNAkVV1RTgtUIC6KW_iUGNHHD3bhORLkbYSLFXeWfo0ZhM7oRxcgHEjvcyt5vd6tx2yjajpnl9thiuMKTOA8A_INKNaXS92UJHnorlF_3xe9H/s1600/Zdj%25C4%2599cie0035.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhMa6bxeNsgHA8PvI6h4eRAr83cdmF0mDJoNAkVV1RTgtUIC6KW_iUGNHHD3bhORLkbYSLFXeWfo0ZhM7oRxcgHEjvcyt5vd6tx2yjajpnl9thiuMKTOA8A_INKNaXS92UJHnorlF_3xe9H/s320/Zdj%25C4%2599cie0035.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhKKBjuWNI0MMncl5mDzoseZagXpetyspU1UdbG7VdGMA9286QQkauUzGgvFsnK-bDboP2giS6yoplR6yhTrjXkhZTIHk-D16OFPZgZ4EvyfRmTfzXWWGm1EPxynXA9sGWxqRRfPQOHy9h0/s1600/Zdj%25C4%2599cie0034.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhKKBjuWNI0MMncl5mDzoseZagXpetyspU1UdbG7VdGMA9286QQkauUzGgvFsnK-bDboP2giS6yoplR6yhTrjXkhZTIHk-D16OFPZgZ4EvyfRmTfzXWWGm1EPxynXA9sGWxqRRfPQOHy9h0/s320/Zdj%25C4%2599cie0034.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgUIixXjzusoAIr5MS1MyYnyOMNrWlLEgPNGLKEB9hlYeFlRQzchDJINNIo4J2jGvMdh6n-HjWZsPbp4-MUC8zX8dwVZrLgX4KWvAIb6R-A7QS4fB332fB0SibNJ7RsQwhBVke15S9_bkwz/s1600/Zdj%25C4%2599cie0036.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgUIixXjzusoAIr5MS1MyYnyOMNrWlLEgPNGLKEB9hlYeFlRQzchDJINNIo4J2jGvMdh6n-HjWZsPbp4-MUC8zX8dwVZrLgX4KWvAIb6R-A7QS4fB332fB0SibNJ7RsQwhBVke15S9_bkwz/s320/Zdj%25C4%2599cie0036.jpg" width="320" /></a></div>
Jogurt mieszamy z majonezem i przyprawą, polewamy sałatkę - gotowe ;-)<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg4OzncygucXdbITrc6qvqqngN31-2shAjFLhLYjh9-FKtLU1rpNFN77ztwZDZ16Jxx2rLvOeuz067zfkQz6tYKQpEktS2D_42oIaliLiwBdogyW33KCLRWZANGFPTUECqk7lU0eON8wdUr/s1600/Zdj%25C4%2599cie0038.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg4OzncygucXdbITrc6qvqqngN31-2shAjFLhLYjh9-FKtLU1rpNFN77ztwZDZ16Jxx2rLvOeuz067zfkQz6tYKQpEktS2D_42oIaliLiwBdogyW33KCLRWZANGFPTUECqk7lU0eON8wdUr/s320/Zdj%25C4%2599cie0038.jpg" width="240" /></a></div>
<u><b><br /></b></u>
<u><b>Ulubiona sałatka z tuńczykiem</b></u><br />
<br />
Składniki:<br />
<ul>
<li>opakowanie mix-u sałat z rukolą</li>
<li>2 puszki tuńczyka w sosie własnym</li>
<li>opakowanie sera sałatkowego półtłustego</li>
<li>pomidory (ilość według uznania)</li>
</ul>
Do miski wsypujemy sałaty, dodajemy tuńczyka wraz z zalewą, pokrojony w kostkę ser i pokrojonego w kostkę pomidora. Ciężko o szybszą w wykonaniu sałatkę, a efekt jest pyszny.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj9HOdLC-oDg80cIqX7fx5guiECh4oBqSRO0n9q6otPqYwCE6LykthwqKa7rNtK9Ol0QL96TJvHYvl_es1b1VRBsyoDM9aeLFpl6nwN5e-JCa-3NhXq1wBKWe3M-SpfApNwijQeWYIBakxN/s1600/Zdj%25C4%2599cie0948.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj9HOdLC-oDg80cIqX7fx5guiECh4oBqSRO0n9q6otPqYwCE6LykthwqKa7rNtK9Ol0QL96TJvHYvl_es1b1VRBsyoDM9aeLFpl6nwN5e-JCa-3NhXq1wBKWe3M-SpfApNwijQeWYIBakxN/s320/Zdj%25C4%2599cie0948.jpg" width="240" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh6jlvlTJ538uTLxeJOkZf8IVEzzd2-hvU6qaCY2c1H_LIajoX88M0DIjCNusHfOmCXguoa-Otrb0CDBLLGyUNvA5TeEKVnZM2UUew1_YXpd0Do2rezoCX0cqoS6Wrw6oHa4mkeaX8Xztzd/s1600/Zdj%25C4%2599cie0950.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh6jlvlTJ538uTLxeJOkZf8IVEzzd2-hvU6qaCY2c1H_LIajoX88M0DIjCNusHfOmCXguoa-Otrb0CDBLLGyUNvA5TeEKVnZM2UUew1_YXpd0Do2rezoCX0cqoS6Wrw6oHa4mkeaX8Xztzd/s320/Zdj%25C4%2599cie0950.jpg" width="320" /></a></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/08133815830139965835noreply@blogger.com22tag:blogger.com,1999:blog-4655700015968329349.post-3853068826375111342015-12-28T17:24:00.001+01:002015-12-28T17:24:52.538+01:00Witaj cukrzyco - żegnaj spokoju Zawsze wydawało mi się, że w cukrzycy najgorsze jest podawanie sobie insuliny. "Coś okropnego" - myślałam i byłam przekonana, że sama za skarby świata nie byłabym w stanie sobie jej zaaplikować. Życie, jak zwykle wszystko zweryfikowało, mało tego, że cukrzyca przyplątała się nieproszona, to okazało się, że absolutnie nie iniekcje były moją najgorszą zmorą.<br />
W ciąży z Mikołajem ogólnie czułam się znacznie gorzej. Proste sprawy na które w ciąży z Pawłem nie zwracałam uwagi i wykonywałam machinalnie stały się nie do przebrnięcia. Już pod koniec kwietnia uskarżałam się lekarzowi prowadzącemu na to, że jest mi ciężko dotrzeć na wizytę. Po drodze musiałam się zatrzymywać kilkakrotnie, bo było mi słabo. W poprzedniej ciąży na trzy dni przed porodem, z ogromnym brzuchem wytrzymałam godzinę w kościele, teraz nie chodziłam tam wcale. Kilka minut i ledwie pełzłam zielona na twarzy poszukując na zewnątrz miejsca by usiąść i złapać oddech. Ginekolog od razu podejrzewał cukrzycę, z testem obciążenia kazał jednak zaczekać.<br />
Im dalej tym czułam się znacznie lepiej, dolegliwości znacznie się zmniejszyły i kiedy odbierałam wynik testu obciążenia glukozą byłam niemal pewna, że wszystko jest OK. Czym miałam się przejmować, przecież byłam już w ciąży i żadna cukrzyca mnie nie dopadła, a i samopoczucie było już znacznie lepsze. Wynik nie budził zastrzeżeń, cukier na czczo 67, czyli nawet poniżej normy, ale za to cukier po godzinie i po dwóch ponad normy. Nie było to jakoś bardzo wiele ponad normę, ale jednak, wyciągnęłam skierowanie od lekarza pierwszego kontaktu i już za dwa dni zgłosiłam się do poradni diabetologicznej.<br />
Od razu dostałam glukometr, na początek bez recepty na paski, których cena była powalająca, książeczkę, w której miałam zapisywać pomiary, pobieżne zalecenia dotyczące diety i instrukcje korzystania z tych wszystkich dobrodziejstw, z tym, że przy wymianie lancet i tak korzystałam z instrukcji na You Tube.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjnd6sgEUzL1a0Gu-iHoTLp_QDc1q7PAe_DNyUMyxZQoFRSXgp5VCKXw9lwc6Ld4jTWYaX-8DJGozvQk9WXy4xQ7LZCvDly79DRqaoNLqU8CeMm0DdfTwRRjLvLNfYSWZv7nvxEk0RJBKmK/s1600/Zdj%25C4%2599cie0398.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjnd6sgEUzL1a0Gu-iHoTLp_QDc1q7PAe_DNyUMyxZQoFRSXgp5VCKXw9lwc6Ld4jTWYaX-8DJGozvQk9WXy4xQ7LZCvDly79DRqaoNLqU8CeMm0DdfTwRRjLvLNfYSWZv7nvxEk0RJBKmK/s320/Zdj%25C4%2599cie0398.jpg" width="320" /></a></div>
*Glukometr i paski na zdjęciu nie są tymi, których używałam podczas ciąży<br /><br />
Tak upłynął mi tydzień, dziwny tydzień, kiedy okazało się, że mój organizm szaleje podnosząc niebotycznie poziom glukozy we krwi po każdym możliwym pieczywie. Szukałam wyjścia, eliminowałam, chociaż czasem okazywało się, że coś, co podnosić cukru nie powinno windowało go w górę, a inny produkt teoretycznie niewskazany trzymał go na prawidłowym poziomie. W czerwcu, kiedy truskawki kusiły, czereśnie wołały do mnie "jedz nas" mnie pozostawało patrzenie i zastanawianie się jak to możliwe, że w czasie, kiedy powinnam spełniać swoje zachcianki ja muszę zrezygnować nawet z tego, czym do tej pory mogłam raczyć się do woli. Tydzień minął, poznałam uroki kucia się kilka razy dziennie, odliczania kalorii i planowania każdego posiłku. Zaprzyjaźniłam się z glukometrem i zaczęłam walczyć z pojawiającą się już kilkakrotnie w ciągu tych paru dni hipoglikemią, która mogła być dla malucha gorsza, niż wysoki poziom glukozy. Niedocukrzenie u mnie nie pojawiało się powoli, dając pierwsze nikłe objawy, zjawiało się nagle i momentalnie prawie nic nie widziałam, po około pół godziny od podniesienia poziomu cukru zaburzenia wzroku ustępowały, ale strach o dziecko pozostawał.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg5PyaxCU39OGfHeaPeI3RrBe0WEnvbA5OdE0Gq2TzbyD6QRYg3HrvWUmj2Jr12_elmXQGi2cfjSXN2xorO4dabzR8RVn_eURijd3h8u3ByLt1_bZbwMhaf11mWTDwqRj6eMNAwvhv1EbFn/s1600/Zdj%25C4%2599cie0402.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg5PyaxCU39OGfHeaPeI3RrBe0WEnvbA5OdE0Gq2TzbyD6QRYg3HrvWUmj2Jr12_elmXQGi2cfjSXN2xorO4dabzR8RVn_eURijd3h8u3ByLt1_bZbwMhaf11mWTDwqRj6eMNAwvhv1EbFn/s320/Zdj%25C4%2599cie0402.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
Na kolejnej wizycie dostałam receptę na paski, oraz na paski do mierzenia obecności ketonu w moczu, który mógł świadczyć o niedożywieniu. Keton faktycznie pojawił się 6 razy, przy czym raz w towarzystwie zbyt wysokiego poziomu cukru, ale to już było nieco później. Katowałam się dietą rezygnując z masy produktów, a cukier mimo wszystko robił swoje i tak oto 16 lipca musiała zaprzyjaźnić się z kimś jeszcze, kogo panicznie się obawiałam, pojawiła się insulina. Początkowo w niewielkich dawkach do śniadania, do kolacji i długo działająca podawana o 22:00, która miała unormować glukozę na czczo. Dawki powoli się zwiększały aż do końca ciąży, na szczęście pozostając przy przyjmowaniu tylko trzy razy.<br />
Pierwsze ukłucie - dziwne uczucie, bierzesz igłę i wbijasz w ciało, później okazuje się, że wcale nie jest tak źle, okazuje się nawet, że przy umiejętnym podaniu wstrzyknięcie boli mniej niż ukłucie palca do badania, chociaż palce po miesiącu kłucia minimum 6 razy każdego dnia też przestały cokolwiek odczuwać. W końcu okazało się, że dieta była dla mnie znacznie większym ograniczeniem niż stosowanie insuliny. W ciągu całej ciąży moja waga zwiększyła się o 4 kilogramy, przy czym Mikołaj ważył 3,800 gram.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgAwT9M6f0_gA5YKvJUo2bftL3f8M2w1aZkil3aBzpiwFDCgtgbrS9WJ62IPvWaw7VRclV_B0DFgHJfOSBtb-czlxqb7RWC7VMo40abLcRJAQU0kcAp9LOXAO_C7Nc5yFs0AcE82jskM9ym/s1600/Zdj%25C4%2599cie0400.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgAwT9M6f0_gA5YKvJUo2bftL3f8M2w1aZkil3aBzpiwFDCgtgbrS9WJ62IPvWaw7VRclV_B0DFgHJfOSBtb-czlxqb7RWC7VMo40abLcRJAQU0kcAp9LOXAO_C7Nc5yFs0AcE82jskM9ym/s320/Zdj%25C4%2599cie0400.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
Grunt to dobry diabetolog i nie przejmujcie się, jeżeli i was to dopadnie. Jeśli ktoś miałby kiedyś jakiekolwiek pytania chętnie opowiem.Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/08133815830139965835noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-4655700015968329349.post-27454694080653209232015-12-27T21:07:00.001+01:002015-12-27T21:07:08.473+01:00Podziwiam Cię!Dopóki nie urodził się Mikołaj nie miałam pojęcia, jak mało wiem, jak niewiele wiem o życiu, może to kolejne doświadczenia potęgują nasze, albo powiedzmy moje uczucie niewiedzy? Z każdym kolejnym nowym przeżyciem, które niby zawsze ubogaca mnie w doświadczenie, chociaż może nie zawsze jestem z tego zadowolona, odczuwam w większym stopniu dotychczasową niewiedzę i doceniam wiedzę innych.<br />
Leżąc w szpitalnej sali, oglądając nowo narodzonego syna (właściwie to dopiero ponad 24 godziny po tym, jak przyszedł na świat) początkowo w wyznaczonych godzinach, następnie kiedy to on tego chciał, bo mnie potrzebował, potrzebował mojego mleka, ciepła, czułości. Patrzyłam na innych rodziców. Oni spędzili tam tygodnie, miesiące, łączyła nas niepewność tego, kiedy wyjdziemy, kiedy wreszcie wrócimy do domu. Dla mnie ten tydzień był wiecznością, nie wyobrażam sobie, co oni czuli. Rodzice, których również po opuszczeniu szpitala czekała niepewność, rodzice, których dzieci borykały się niejednokrotnie z chorobami już w życiu płodowym, rodzice maluszków, które często przechodziły operacje już w łonie matki. Podziwiam Was. Jesteście cudowni, przez chwilę poznałam garstkę z Was, poczułam nić bliskości, poznałam niekiedy zupełnie przypadkiem Wasze historie, dzieje walki o wasze maleństwa, wolę życia tych cudownych bohaterów. Podczas badań, w drodze po podpis na karteczce przy wypisie mimowolnie rzuciłam okiem na skarby umieszczone w inkubatorach, rodziców, którym nie jest dane wziąć dziecko w ramiona, którzy głaskają delikatną rączkę, czytają książeczkę, opowiadają bajki i chwile spędzone w domu, albo snują historyjki o tym jak to będzie w domu i jakie cuda czekają tam na maluszki. Kangurowanie, czysta magia, dotyk, być może po kilku tygodniach samego jedynie patrzenia. Rodzice wcześniaków, maluszków, z problemami zdrowotnymi jesteście wielcy!<br />
Kiedyś wchodziłam na stronę Fundacji Wcześniak, czytałam historie życia maleństw, ale to było obok i chyba kto nie widział, nie był blisko nie zrozumie. Nie wiem, wiem tak niewiele, tyle, ile widziałam, Wy wiecie bardzo wiele, czujecie to na własnej skórze. Nie chodzi o rozłąkę, o zazdrość kierowaną do innych matek, których dzieci są przy nich, kiedy my leżymy obok same, nie chodzi o pytanie dlaczego właśnie ja, chodzi o pytanie co dalej. Trzymam za Was kciuki, żeby dalej było już tylko lepiej, żeby te początki były najgorsze, a dalsza droga okazywała się nie tak trudną, jak się wydawała.<br />
Podziwiam także Was rodzice bliźniąt, trojaczków. Faktem jest ogromne szczęście, ale czasem jest mi ciężko z dwójką w różnym wieku, a co dopiero Wam, kiedy macie maleństwa, które różnią minuty. Chętnie przyjmę Waszą radę, poczytam Waszą historię, bo jesteście kimś od kogo można czerpać wiedzę, jak sobie radzić. Dajecie z siebie bardzo wiele, gratuluję!<br />
Piszę o Was rozpoczynając od dużych liter, jak można inaczej, jesteście bohaterami, jeśli nie dla innych dookoła, to na pewno dla Waszych maluchów, a jeśli nie dziś, to kiedy sami zostaną rodzicami, tak, jak Wy dziś nimi jesteście zrozumieją i docenią. Ja podziwiam Was teraz.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh_Ump1qlWlftDyesAaocV_rNq_Ga64Ud_h5rKasTluwEm0Xp1OgCU7CJJeNYpI5rTRNcpat2d21Ef1vxe9nyakkmI6CqhUI6aOTNNsOdNMW4Ogml8v5gszRyqdcjnSgEQnDVgm5oi5GotO/s1600/DSC_0002.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="212" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh_Ump1qlWlftDyesAaocV_rNq_Ga64Ud_h5rKasTluwEm0Xp1OgCU7CJJeNYpI5rTRNcpat2d21Ef1vxe9nyakkmI6CqhUI6aOTNNsOdNMW4Ogml8v5gszRyqdcjnSgEQnDVgm5oi5GotO/s320/DSC_0002.JPG" width="320" /></a></div>
<br />Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/08133815830139965835noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-4655700015968329349.post-729417385187056922015-12-15T18:45:00.001+01:002015-12-15T18:45:42.524+01:00MikołajZnowu tu jestem, chociaż nie wiem na jak długo. Chciałam i teraz chciałabym się podzielić różnymi sprawami, ale przynajmniej o części tego, co już za mną może lepiej nie pisać? Ale na pewno chcę kogoś przedstawić. 17 września w ICZMP w Łodzi przyszedł na świat Mikołaj Stasiek Grudziński, cud i ogromne szczęście.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh6_f9AfRTpFPXleYie5sxmx0iQSk-95DKkjHg-oqBc8mOJqIzkWzBY4W6STR5Gh-Hr1QGDAP1SMBIf68GPrjaRTBulO4NnsrY8-6H3ruVB123BTh0hW6M02_cuuefTP6ocgP9ohyphenhyphenkxzRff/s1600/Zdj%25C4%2599cie0333.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh6_f9AfRTpFPXleYie5sxmx0iQSk-95DKkjHg-oqBc8mOJqIzkWzBY4W6STR5Gh-Hr1QGDAP1SMBIf68GPrjaRTBulO4NnsrY8-6H3ruVB123BTh0hW6M02_cuuefTP6ocgP9ohyphenhyphenkxzRff/s320/Zdj%25C4%2599cie0333.jpg" width="240" /></a></div>
Mikołaj ma już prawi trzy miesiące i podbił nasze serca bez mrugnięcia okiem.<br />
Nadchodzą święta, których na razie jakoś nie czuję, może za dużo się działo, może za dużo przede mną, a być może jeszcze odkryję ten cudowny nastrój, chociaż już najprawdopodobniej nie na tyle, aby się nim dzielić tutaj. Może zacznę pisanie od cukrzycy ciążowej, która była dla mnie szokiem, a do której z czasem się przyzwyczaiłam i nauczyłam się żyć z układaniem posiłków, wstrzykiwaniem insuliny i ciągłymi wizytami u diabetologa. Może zahaczę o karmienie, które nie zapowiadało się rewelacyjnie, a może dotrę do porodu w ICZMP, który zaskoczył mnie ogromnie. Cały ten rok był pasmem zaskoczeń...<br />
<br />Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/08133815830139965835noreply@blogger.com15tag:blogger.com,1999:blog-4655700015968329349.post-19076716986946112762015-05-18T08:57:00.000+02:002015-05-18T08:57:13.841+02:00Kocyki w wyprawce - moja top listaUwielbiam wszelkie kocyki, pościele, poduszeczki,poszeweczki itd., natomiast wybieranie akcesoriów dla malucha to dla mnie niewyobrażalna frajda. Kiedy połączymy jedno z drugim powstaje nieopisana przyjemność. Ostatnio przejrzałam chyba wszystkie kocyki dostępne na allegro, a oprócz tego wiele w przeróżnych sklepach internetowych. Wachlarz cen jest bardzo szeroki, na szczęście nie zawsze to, co z górnej półki cenowej wpadło mi w oko najbardziej. Ulubieńców mam kilku:<br />
Zdecydowany dla mnie numer jeden kocyki marki Babyono: <br />
<img alt="Kocyk dwustronny BĄBELKI z mikrofibry" src="http://www.babyono.com/_images/autoupload/1200/1257/Kocyk_dwustronny_BABELKI_z_mikrofibry4_mini.jpg" height="320" title="Kocyk dwustronny BĄBELKI z mikrofibry" width="300" /><br />
<br />
<br />
<img alt="Kocyk dwustronny z mikrofibry" src="http://www.babyono.com/_images/autoupload/1200/1258/Kocyk_dwustronny_z_mikrofibry_mini.jpg" height="320" title="Kocyk dwustronny z mikrofibry" width="300" /><br />
<a href="http://www.babyono.com/">źródło</a><br />
Cena na stronie producenta 39.99zł, oraz 38.99zł zależnie od wzoru <br />
Szczególnie w oko wpadły mi dwa powyższe modele. Obydwa rodzaje miękkie i dwustronne, a przy tym uwielbiam za sam wygląd. Dodając do tego całkiem przyjemną cenę uzyskujemy fantastyczne kocyki.<br />
<br />
Numer drugi w moim topie to fantastyczne produkty ze strony Misz-Masz, gdzie sami możemy wybrać wzór i zamówić realizację projektu, a ponadto wziąć udział w aukcjach rewelacyjnych produktów hand-made. Sama dzięki aukcji stałam się właścicielką ślicznej poduszki z dodatkiem minky i moimi ulubionymi sowami oraz czapeczki. Wystarczy wylicytować cenę, jaką jesteśmy w stanie zapłacić za dany produkt i nie pozwolić się przebić. Wierzę, że to nie ostatnie moje zakupy, już planuję kolejne zamówienia.<br />
<br />
<img alt="" class="spotlight hidden_elem" src="https://scontent-fra.xx.fbcdn.net/hphotos-xaf1/v/t1.0-9/p206x206/10360466_1567816523480610_1405578119146969054_n.png?oh=9705770daa61d5f3a4c97a2008a100a9&oe=560C1BDA" style="height: 589px; width: 370px;" /><br />
<a href="https://www.facebook.com/pages/Sprzeda%C5%BC-Misz-Masz/1496454837283446?sk=photos_stream">źródło</a><br />
A oto i Paweł z poduszeczką, dziełem pani Kasi, zdjęcie robione wieczorem pozostawia wiele do życzenia, ale widać jak ją uwielbia:<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhJAEqYMiBN7F0DmKwCINrx1qWV2H7ZG_EDigyWnv8qsJfiZJBye4NHXK9RC-ylugBqYzsngdIVFYgU2pNlE24SR3ItoR48mg0_5CCdIOsGfOYpa9t0MfIvrI1n9dlktOQa75WLeeE9w2SC/s1600/Zdj%C4%99cie0046.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhJAEqYMiBN7F0DmKwCINrx1qWV2H7ZG_EDigyWnv8qsJfiZJBye4NHXK9RC-ylugBqYzsngdIVFYgU2pNlE24SR3ItoR48mg0_5CCdIOsGfOYpa9t0MfIvrI1n9dlktOQa75WLeeE9w2SC/s400/Zdj%C4%99cie0046.jpg" width="300" /></a></div>
<br />
<br />
Kolejny kocyk, taki, w którym ja osobiście się zakochałam, natomiast w cenie już nie koniecznie:<br />
<br />
<img alt="Kocyk La Millou Niemowlaka Liski-Opal" class="Zdjecie" src="http://www.bialymotylek.pl/images/Lamillou/mini/500px_LaMilu%2846%29.jpg" height="400" itemprop="image" width="400" /><br />
<a href="http://www.bialymotylek.pl/">źródło</a><br />
Powiem tak, komu nieco wyższe ceny nie straszne polecam stronę, kocyki oraz wiele innych produktów czekają, a wiele z nich naprawdę chciałoby się przygarnąć.<br />
<br />
Jeżeli kogoś nie przekonała żadna z powyższych opcji może wybrać kocyk spersonalizowany, opatrzony imieniem dziecka, czy też metryczką. Na przykład taki:<br />
<br />
<img alt="" src="http://www.mamo-tato.fr.pl/metryczki/4.jpg" height="483" width="400" /><br />
<a href="http://www.poscieldladzieci.pl/">źródło</a><br />
Zdecydowanie można skorzystać z niego jako prezentu dla malucha. Dostępne wiele wzorów i kolorów.<br />
<br />
Opcji jest cała masa, możemy wybierać w mnogości materiałów i rozmiarów, a ponadto mamy jeszcze możliwość zakupu kocyka-pluszaka<br />
<img alt="Miękki Kocyk maskotka przytulanka poduszka ZA0724" class="photo" height="300" itemprop="image" src="http://jokomisiada.pl/pol_pl_Miekki-Kocyk-maskotka-przytulanka-poduszka-ZA0724-8846_4.jpg" style="max-height: 300px;" title="Kliknij na zdjęcie, aby je powiększyć" width="400" /><br />
<a href="http://jokomisiada.pl/">źródło</a><br />
Kocyki tego rodzaju znaleźć można w wielu przeróżnych wersjach, z maskotkami dołączonymi na stałe do kocyka, czy też takimi, które służą jako klips przy składaniu go, a po rozłożeniu są osobną maskotką. Z własnego doświadczenia nie powiem, czy się sprawdzają i czy cieszą, chociaż pewnie tak, jednak ja tego rodzaju kocyk skierowałabym nie dla noworodka, ale niemowlaka, którego już takie rzeczy interesują, a większe rozmiary idealne dla przedszkolaka. Paweł przez dłuższy czas korzystał z poduszki-pieska i był z niej bardzo zadowolony, sądzę, że taki kocyk także byłby jego ulubieńcem.<br />
Jeśli korzystaliście z czegoś fajnego, macie inne propozycje świetnych kocyków chętnie dowiem się jakie. Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/08133815830139965835noreply@blogger.com11tag:blogger.com,1999:blog-4655700015968329349.post-51296185067528403112015-05-13T12:42:00.002+02:002015-05-13T12:42:53.368+02:00Bo po co komu prywatność?Z jednaj strony prowadzę bloga (fakt ostatnio mało owocnie), z drugiej mam konta na Facebooku i NK, chociaż z tego drugiego praktycznie nie korzystam. Co jakiś czas dodam jakieś zdjęcie, ale wydaje mi się, że mimo wszystko zachowuję swoją prywatność na jakimś poziomie. Niektóre blogerki uważam za bardzo odważne, chodzi mi głównie o te, które dzielą się pewnymi faktami ze swojego życia, żeby na przykład pomóc innym swoją historią. Znam takich kilka, jedną cenię przede wszystkim i chociaż zamieszcza fakty bardzo osobiste, to wydaje się to takie naturalne, że nie przyszłoby mi do głowy by mogła postąpić inaczej. Ale są i takie, które bez większego sensu wywlekają historie dotyczące rzeczy niezwykle osobistych opatrując je swoją podobizną, a przy okazji zdjęciami całej rodziny. Przyznaję, że czasem może i sama chciałabym powiedzieć więcej, napisać to, czy tamto, ale biorąc pod uwagę, że nie jestem anonimem, a internet to miejsce gdzie ślad i tak pozostanie wstrzymuję się z napisaniem tego czy tamtego. Zastanawia mnie fakt dodawania na portalach społecznościowych zdjęć maluchów przy kąpieli, czy równie golusieńkich przy zabawie np. w baseniku. Po co to? Komu to? Przepraszam, bo nie rozumiem, nawet jeśli takowe zdjęcia synka w domu mam to czemu miałabym się nimi dzielić z całym światem. Mam je wstawić jako pożywkę dla pedofilii? A może lepiej dodać i poczekać, aż dziecko samo powie, że narobiliśmy mu "wiochy", że na naszą stronę, czy w nasz profil wchodził ten czy inny kolega, czy koleżanka.<br />
Ogólnie nie mam nic przeciwko dodawaniu zdjęć USG, ale sama bym tego nie zrobiła. Dla mnie to bardzo prywatna rzecz, która ma ogromne znaczenie. Nie zamieściłabym zdjęcia swojego jeszcze nienarodzonego dziecka na portalu społecznościowym. Nie wiem dlaczego miałabym to zrobić, z radości i chęci podzielenia się nią mogę zwyczajnie to napisać. Chyba, ze chodzi mi o ilość lajków, fakt pod foto będzie ich więcej. To, że dla mnie to zdjęcie jest piękne, cudowne i mogę oglądać je godzinami nie znaczy, że reszta świata podziela ten fakt i zachwyt i chce oglądać małego "potworka" w jakości 4d. Wybaczcie za to stwierdzenie, ale dla niezakochanego po uszy w tej buźce tak to właśnie zazwyczaj wygląda.<br />
Jako anonim pewnie poruszyłabym wiele innych tematów, które mi leżą, o wiele łatwiej to zrobić nie firmując tekstu swoją twarzą. Myśląc o założeniu bloga zdecydowałam się na taki, a nie inny, na blog, gdzie każdy widzi na zdjęciach mnie, męża czy synka i uważam, że nie fer wobec nich obydwu byłoby pisanie o pewnych sprawach. Momentami i tak czułam, ze jestem gdzieś na granicy tego, co chciałabym, żeby było firmowane w sieci moją twarzą, ale są takie momenty, że czuję, że muszę się podzielić czymś co jest dla mnie ważne, co może chcę z siebie wyrzucić i mam nadzieję, że chociaż to jest osobiste, to nikomu z moich bliskich "puszczenie" tego w sieć nie zaszkodzi (jak w przypadku posta świątecznego).<br />
Nie wiem, czy to moda promowana przez celebrytów na sprzedaż wszystkiego, co tylko można począwszy od rozbieranych sesji na zdjęciach z porodówki, czy szczegółowych opisach pożycia seksualnego kończąc ma aż taki wpływ na wiele osób, że dla większej liczby wejść czy lajków podzielą się wszystkim, choćby i nie prawdą byleby temat sprawił, że na chwilę, a może chwilę dłużej staniemy się top. Czyżbym nie była na tyle odważna, a może wychowana w podejściu, że wielu rzeczy zwyczajnie nie wypada, a może nie umiem się odnaleźć w nowej rzeczywistości? Sama nie wiem, ale pocieszające jest to, że jest jeszcze wiele takich, które pewnych granic nie przekraczają, nie wliczając w to oczywiście tych, które dzielą się swoimi osobistymi przeżyciami z poczucia misji, jak wspomniałam to już wyżej.<br />
W przypływie chwili publikuję tekst, bo nie wiem czy za prę minut nie stwierdzę, że po co, dlaczego, lepiej nie pisać. Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/08133815830139965835noreply@blogger.com26tag:blogger.com,1999:blog-4655700015968329349.post-59044792495377569882015-05-12T10:02:00.001+02:002015-05-12T10:02:34.655+02:00Kotlety siekane z kurczakaPo pierwsze przyznaję, że uwielbiam zgrzeszyć niekoniecznie zdrowym jedzeniem typu frytki i cola. A do frytek najczęściej kurczak, w przeróżnych postaciach. Paweł stawia na gyros, Mirek woli kotlety z piersi, a ja wszelkie nowości. Kotletów siekanych już co prawda próbowałam i szału nie było, okazały się niedosmażone w środku, tak, że musiałam nadrabiać opiekaniem w piekarniku już usmażonych kotletów. Tym razem spróbowałam z wersją podstawową, bez żadnych pieczarek itd. Udało się i pewnie wrócę nie raz do tego przepisu, bo obiad przygotowuje się tym sposobem na prawdę migiem.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjWPwRw3veKaTa9a5D-THje2WCthiWMtb5D1ZlmkjR9R_hlsOIwFXKbqodInxBd9w_K0U88gJeogCZqhlhpJvzEEFnWXVJ08V6bn_rrcSoZ0qfpX4haiq0eehxzNhgzylURw6ZGsE_BAWBW/s1600/Zdj%C4%99cie0025.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjWPwRw3veKaTa9a5D-THje2WCthiWMtb5D1ZlmkjR9R_hlsOIwFXKbqodInxBd9w_K0U88gJeogCZqhlhpJvzEEFnWXVJ08V6bn_rrcSoZ0qfpX4haiq0eehxzNhgzylURw6ZGsE_BAWBW/s320/Zdj%C4%99cie0025.jpg" width="320" /></a></div>
Składniki:<br />
<ul>
<li>pojedynczy filet z piersi kurczaka,</li>
<li>1 jajko,</li>
<li>1 łyżka mąki ziemniaczanej,</li>
<li>1 łyżka majonezu (użyłam Kielecki),</li>
<li>sól,</li>
<li>pieprz,</li>
<li>ulubione przyprawy (w moim przypadku czosnek granulowany, papryka słodka, tymianek)</li>
</ul>
Mięso pokroić w kostkę, moje kawałki miały po około centymetr. Wymieszać w misce z pozostałymi składnikami. Gotową masę smażyć na rozgrzanym oleju przekładając łyżką.<br />
<br />
Szybko, niedrogo i bardzo smacznie.<br />
<br />Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/08133815830139965835noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-4655700015968329349.post-36847769113867330972015-05-10T11:57:00.001+02:002015-05-10T11:57:55.621+02:00Reksio uczy i bawi<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhmbthWTavKSxEt7mWBytFtQBns4ud8EW6c_HwjMxmqExzarFm10aAUSSStwE91rEEmXsvqkNZTO6cTIpoIsOkqBDpD36TdHQU9_Cib3FyQFX1Ngd98tnZWNJRHxB1z6MpGD7tELKBnmAVW/s1600/Zdj%C4%99cie0061.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhmbthWTavKSxEt7mWBytFtQBns4ud8EW6c_HwjMxmqExzarFm10aAUSSStwE91rEEmXsvqkNZTO6cTIpoIsOkqBDpD36TdHQU9_Cib3FyQFX1Ngd98tnZWNJRHxB1z6MpGD7tELKBnmAVW/s320/Zdj%C4%99cie0061.jpg" width="240" /></a></div>
Nasza przygoda z Reksiem rozpoczęła się już dawno temu od fantastycznej bajeczki w tv. Na początku ubiegłego roku na półkę przywędrowała książka; "Reksio, Księga Wiedzy". Oboje z Pawłem byliśmy nią szczerze zachwyceni, rozpoczynając od formatu, przez oprawę, na treści ciekawej, do której często wracamy kończąc. Świetna propozycją, która wprowadza dzieci w świat pór roku. W przystępny sposób objaśnia zjawiska przyrodnicze, przedstawia pomysłowe doświadczenia do wykonania w domu, wychodzi daleko poza ramy swoich stron wysyłając nas chociażby do lasu, czy na śnieg, gdzie mamy do wykonania kilka zabaw zaproponowanych na barwnych kartkach. Kiedy dodamy do tego wszystkiego smakowite przepisy, barwne ilustracje otrzymujemy książkę doskonałą. Na pewno każdy kto raz zajrzy wróci do niej jeszcze niejednokrotnie. Sympatycznym dodatkiem jest gra zamieszczona na ostatnich stronach.<br />
Reksio. Księga wiedzy. Ilustrowany przewodnik dla dzieci.<br />
Autorzy: Beata Dawczak, Izabela Spychał<br />
Stron: 96<br />
Cena okładkowa: 29,90 zł<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjVdsr5HXiXR2_zJzIECFiPOO1S40HoBcz7AG_2ffn6-xdF7BhRZGapZxOWux1x_B-yHzP7WcUvg0GCwc0ybojGiEErntxdIgHRGCnbahWx9Koug62tzE_idhsxGqXG-RKVIA3zvrIgG3l9/s1600/Zdj%C4%99cie0062.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjVdsr5HXiXR2_zJzIECFiPOO1S40HoBcz7AG_2ffn6-xdF7BhRZGapZxOWux1x_B-yHzP7WcUvg0GCwc0ybojGiEErntxdIgHRGCnbahWx9Koug62tzE_idhsxGqXG-RKVIA3zvrIgG3l9/s320/Zdj%C4%99cie0062.jpg" width="320" /></a></div>
"Reksio. Wielka księga przygód" to kolejna świetna propozycja dla małych fanów telewizyjnej bajeczki o sympatycznym piesku. Tutaj już nie obędzie się bez mankamentu, którym dla mnie niewątpliwie jest miękka oprawa. Niby nic, ale jednak według mnie przy książce tej objętości przeznaczonej dla tak młodych czytelników okładka powinna być jednak twarda. Użytkujemy ją zaledwie od miesiąca, przy czym po każdorazowym przeczytaniu opowieści odkładana jest na półkę, niestety już widać uszkodzenia okładki, niewielkie na razie co prawda, ale z czasem z pewnością będzie gorzej. Za co plusy? Po pierwsze za ilustracje żywcem wyjęte z bajki. Historie są piękne, przystosowane dla małych czytelników, ponadto okraszone morałem. Na początku każdej opowieści znajdujemy przedstawienie bohaterów w niej występujących. Opowiadań w książce jest aż dwadzieścia sześć. Poznajemy wielu bohaterów, a ich zabawne imiona łatwo zapadają w pamięć. Paweł słucha opowieści z zainteresowaniem i jest to jedna z najczęściej wybieranych pozycji obok kultowego już można powiedzieć Elmera, Smerfów, czy Gruffalo.<br />
Reksio. Wielka księga przygód.<br />
Stron: 270<br />
Cena okładkowa: 34,90 zł<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjemJ0r6Obg0DtpU1-TSyTs88JHRI7B_x4R999-eOiZ0b277f0dKYaesaebST4FE1Tb7mLfB4VT4-hJY5-cOnNbZkazHbt2Rkr4D6mS_HvK00rFx8e_9icP3Tmcz2G-4bdkiX4xT5j_7z9S/s1600/Zdj%C4%99cie0063.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjemJ0r6Obg0DtpU1-TSyTs88JHRI7B_x4R999-eOiZ0b277f0dKYaesaebST4FE1Tb7mLfB4VT4-hJY5-cOnNbZkazHbt2Rkr4D6mS_HvK00rFx8e_9icP3Tmcz2G-4bdkiX4xT5j_7z9S/s320/Zdj%C4%99cie0063.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi23CaXkW2pn12goVgfQcxv_azW5cMsAhGymdbc9xgRuhopDp541vZoe7VN0PDgxNDFRnqmuOie0SGb4mILdiPed6h6vLZTKjceuTKKxbw8iaffRpXow2aYJcdFKkFYYyPf32ha_VH5-eVo/s1600/Zdj%C4%99cie0064.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi23CaXkW2pn12goVgfQcxv_azW5cMsAhGymdbc9xgRuhopDp541vZoe7VN0PDgxNDFRnqmuOie0SGb4mILdiPed6h6vLZTKjceuTKKxbw8iaffRpXow2aYJcdFKkFYYyPf32ha_VH5-eVo/s320/Zdj%C4%99cie0064.jpg" width="320" /></a></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/08133815830139965835noreply@blogger.com18tag:blogger.com,1999:blog-4655700015968329349.post-36896624114504118772015-04-21T16:00:00.003+02:002015-04-21T16:00:54.884+02:00Dłużej - krócej, cięcie ;-)Wczoraj nastąpiła wiekopomna chwila, bo aż od października nie obcinałam Młodemu włosów. Kiedy maszynka ruszyła uczucia Pawła były mieszane, ale na szczęście wygrała chęć pozbycia się tego, co wchodziło w oczy (chociaż grzywkę podcinałam sukcesywnie nożyczkami. Żal mi, że nie mam wyraźnego zdjęcia poglądowego jak to było przed cięciem, zwyczajnie nie wpadłam na pomysł, a wszystkie zdjęcia, jakie mamy z ostatniego czasu to plenerówki na których Młody nosi czapkę.<br />
Tak było kilka dni temu: <br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhQ9ICks9hNkHLDPBSe6dL_fajCVsZzOPb_Jz66vxL9QeqKJT4qMF0dtToP6T_pnLdnbAQcQuCbaw6HIsEdKTJ52-6hQvJWWMz4LcQfdN61RKTQ_tmlGM6AoT0ZH1jCo3EdUP4BraoIQJP6/s1600/Zdj%C4%99cie0072.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhQ9ICks9hNkHLDPBSe6dL_fajCVsZzOPb_Jz66vxL9QeqKJT4qMF0dtToP6T_pnLdnbAQcQuCbaw6HIsEdKTJ52-6hQvJWWMz4LcQfdN61RKTQ_tmlGM6AoT0ZH1jCo3EdUP4BraoIQJP6/s1600/Zdj%C4%99cie0072.jpg" height="320" width="240" /></a></div>
Akcja "cięcie":<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjLy-t4_xEgQ-4UYZT0zZmi2KDnBxk_UB8eIhQ0-B-b3PvSr4KK7TI4aL4CEp6BRAR-6f0Jjks0l1GjZiIP1F6tWl3Ysuozxz9YD2yuO9n_eZasmteoMcap0EjfbvtOCnCMxVm8frgIgj-F/s1600/Zdj%C4%99cie0077.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjLy-t4_xEgQ-4UYZT0zZmi2KDnBxk_UB8eIhQ0-B-b3PvSr4KK7TI4aL4CEp6BRAR-6f0Jjks0l1GjZiIP1F6tWl3Ysuozxz9YD2yuO9n_eZasmteoMcap0EjfbvtOCnCMxVm8frgIgj-F/s1600/Zdj%C4%99cie0077.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhy4TWr-FpTm-XVfUgp4L26K7-n6h84J8C1_46Tgn3X7z9eLWNkStFGN1fvekUHUB7YWNFxOSpBR3GlPx0fxvzPweZ_ISlQnmUV_Ww9Kc47LIF8m7EYD8DppuCdOX90_AJUAwRwOIvRmspM/s1600/Zdj%C4%99cie0076.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhy4TWr-FpTm-XVfUgp4L26K7-n6h84J8C1_46Tgn3X7z9eLWNkStFGN1fvekUHUB7YWNFxOSpBR3GlPx0fxvzPweZ_ISlQnmUV_Ww9Kc47LIF8m7EYD8DppuCdOX90_AJUAwRwOIvRmspM/s1600/Zdj%C4%99cie0076.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjYR9JCaua3AoMU5t9AMmt_AMz9HnHqlum_kf-qIDBnOiVohYk4tVNbgehv0l1BF_b_kdwN57uv3wuwKT_R-To4TxOGx1uUV1lFdU6v0e-qFYIuZsGLXbdutXIma6f5gGSznwXwZ1zIwzvk/s1600/Zdj%C4%99cie0081.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjYR9JCaua3AoMU5t9AMmt_AMz9HnHqlum_kf-qIDBnOiVohYk4tVNbgehv0l1BF_b_kdwN57uv3wuwKT_R-To4TxOGx1uUV1lFdU6v0e-qFYIuZsGLXbdutXIma6f5gGSznwXwZ1zIwzvk/s1600/Zdj%C4%99cie0081.jpg" height="320" width="240" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgZBn53cN8WZLZD3mNLHr5cmnc95_5MRbaGp2grbtknwb1GYWEn-e0NAd3geK9JhnmiO7xFMsACzcBo7VPTPwdool6D_NttwjQTDrBWPoz8a2RxkR73NtrW0gWkHIR4hBfHuBVr9c4rwprx/s1600/Zdj%C4%99cie0079.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgZBn53cN8WZLZD3mNLHr5cmnc95_5MRbaGp2grbtknwb1GYWEn-e0NAd3geK9JhnmiO7xFMsACzcBo7VPTPwdool6D_NttwjQTDrBWPoz8a2RxkR73NtrW0gWkHIR4hBfHuBVr9c4rwprx/s1600/Zdj%C4%99cie0079.jpg" height="320" width="240" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjdmvEWDuDnU7_UYYgNEFiyMOBD79AawUADLoaabxHLKvLdCU0Zcj-wNu7dk27oZr4MDtWZVN-5zFQTS98XV2SljbjLGRenC4ybL1oOcafzqC8Gt2B9Te6Qrz9D8QA3vsbAMcKvHDzwuOBk/s1600/Zdj%C4%99cie0083.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjdmvEWDuDnU7_UYYgNEFiyMOBD79AawUADLoaabxHLKvLdCU0Zcj-wNu7dk27oZr4MDtWZVN-5zFQTS98XV2SljbjLGRenC4ybL1oOcafzqC8Gt2B9Te6Qrz9D8QA3vsbAMcKvHDzwuOBk/s1600/Zdj%C4%99cie0083.jpg" height="320" width="240" /></a></div>
I trochę wiosny ode mnie, bo cieszy mnie przeogromnie, marzę o ciepłych dniach, grillowaniu, ogniskach i wycieczkach.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg7fpIROO50f5CgueqDQ5IswcdoWsZEQI2Adll6NZj0VVDk-90DEv7D2DsgaimU3qUu7C1JQnHJVB74rpB8HI638Kofonjl4a2JxKGx8BObejvbNCsZHfANyPvjymoefSllYxHJv0GBWOBJ/s1600/Zdj%C4%99cie0001.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg7fpIROO50f5CgueqDQ5IswcdoWsZEQI2Adll6NZj0VVDk-90DEv7D2DsgaimU3qUu7C1JQnHJVB74rpB8HI638Kofonjl4a2JxKGx8BObejvbNCsZHfANyPvjymoefSllYxHJv0GBWOBJ/s1600/Zdj%C4%99cie0001.jpg" height="320" width="240" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgRQPEri7n_vh3UUj2WasCaEN2diRMm0aN7_KQq3f5cfHS-fSWgX6gJxujgmDgudTJoUpXrfyeEtH4TAcEoak_0nsQMxkfA3u4caffKYBiSMR1t16rTkZHpQnplOKrENo8A3DNnkU0tRP6N/s1600/Zdj%C4%99cie0002.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgRQPEri7n_vh3UUj2WasCaEN2diRMm0aN7_KQq3f5cfHS-fSWgX6gJxujgmDgudTJoUpXrfyeEtH4TAcEoak_0nsQMxkfA3u4caffKYBiSMR1t16rTkZHpQnplOKrENo8A3DNnkU0tRP6N/s1600/Zdj%C4%99cie0002.jpg" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgb9u5gcgelwi5zrvF3Oi5S7s4DutMcmmPM14DuFtPaU-JTBYb-62cSu0qix0vsFSYDGi8kEQYns5TF9SJd5ctQgE1dzYgllwTB1rofgdXkxKJvmOm6oqUBcamCJF7_3A9YRZOf6j6KWhdc/s1600/Zdj%C4%99cie0084.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgb9u5gcgelwi5zrvF3Oi5S7s4DutMcmmPM14DuFtPaU-JTBYb-62cSu0qix0vsFSYDGi8kEQYns5TF9SJd5ctQgE1dzYgllwTB1rofgdXkxKJvmOm6oqUBcamCJF7_3A9YRZOf6j6KWhdc/s1600/Zdj%C4%99cie0084.jpg" height="320" width="240" /></a></div>
<br />
<br />
<br />Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/08133815830139965835noreply@blogger.com20tag:blogger.com,1999:blog-4655700015968329349.post-74374611713991789162015-04-15T11:41:00.001+02:002015-04-15T11:41:22.546+02:00Aż do śmierci...Niby to tylko pięć i pół roku od ślubu, tak niewiele i tak bardzo wiele, zależy, jak na to spojrzeć. Ostatnio myślałam o tym, jak wiele par nie przetrwało nawet tyle, czy nawet połowy tego czasu razem. Myślałam od czego to zależy i ile nam jest dane tego wspólnego czasu. Czy czeka nas magiczne "aż do śmierci", czy raczej czas bliżej określony? Nikt tego nie wie i nie mam pojęcia w czym tkwi patent na sukces, na długie lata razem. Ostatnio przeczytałam na jakimś blogu chwytliwy post, o tym, że w związku powinno się dawać drugiej stronie dużo wolności, jeśli się ją kocha i jej ufa. Ok, zgadzam się, ale dalsza część wypowiedzi odnosiła się, do tego, że nie zawsze ten idealny partner pod względem charakteru jest idealny w łóżku i w tej sytuacji powinniśmy sobie pozwalać na seks z kimś innym... Nie wiem, może to kwestia tego, że jesteśmy dopasowani także w tej płaszczyźnie sprawia, że jakoś mnie to bulwersuje? Chyba jednak nie o to chodzi. Zwyczajnie, nie wyobrażam sobie, żeby ktoś inny dotykał ciała, które ja kocham, znam każdy jego milimetr, wiem, jak reaguje na każdy dotyk. Miałabym dobrowolnie zgodzić się na zmianę partnera w łóżku i uważać, że wszystko jest ok? Dla mnie to zdrada, jak każda inna. Czy przez to, że ktoś "niby" nie angażuje się w to emocjonalnie ma to być zdrową i normalną relacją, o którą nie powinno się mieć pretensji i zaakceptować? Hej, skoro to jest normalne i ok, to ja jestem jednak nienormalna. Odnośnie tematu przychodzi mi do głowy masa rzeczy, jednak zbyt osobistych, żeby pisać o nich tutaj.<br />
Nie wiem, co będzie kiedyś, nikt nie da mi pewności, że jesteśmy razem na zawsze. Ani ja nie mogę dać takiej pewności mężowi, ani on mnie, może ktoś powie, że nie mam racji, ale było już wiele "idealnych" związków, które się rozpadły. Tak, przyrzekałam "nie opuszczę Cię aż do śmierci", ale to słowa, jak wiele innych i nawet dzisiaj przyznaję, że nie przykładałam do nich jakiejś znacznej wagi. Nie mówię absolutnie, że nie chciałabym, żeby tak było i, że nie dołożę wszelkich starań, tyle, że przecież nie zawsze to wystarcza. Chciałabym, żeby słowo miłość było lekiem na całe zło i wszystkie problemy, tyle, że i odwzajemnione uczucie nie jest panaceum na niezgodności i problemy. Sobie i mężowi mogę tylko życzyć, żeby uczucie nigdy się nie wypaliło, problemy nie narastały i dane nam było zostać swoimi "drugimi połówkami" tak długo, jak to tylko możliwe. <br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjY1T03zHWJWTHhVy_0oi0CxptMWZwbxtWAM5TP8r1-6T95bfbCocP9FIgP3gRSWLvlIBlZUy0Zkc3CU_miVNbvX-wqOa44foeR3WvgY5qotvt6vbzBvp_a1Zhh3oK6G5dkmxfvsJgD17d9/s1600/Zdj%C4%99cie0065.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjY1T03zHWJWTHhVy_0oi0CxptMWZwbxtWAM5TP8r1-6T95bfbCocP9FIgP3gRSWLvlIBlZUy0Zkc3CU_miVNbvX-wqOa44foeR3WvgY5qotvt6vbzBvp_a1Zhh3oK6G5dkmxfvsJgD17d9/s1600/Zdj%C4%99cie0065.jpg" height="320" width="240" /></a></div>
<br />Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/08133815830139965835noreply@blogger.com19